sobota, 15 lutego 2014

Karczma z zaświatów

Jesteśmy z mężem nad morzem i przez przypadek zagaduję młodą kobietę, która jest właścicielem pięknie usytuowanego niewielkiego pensjonatu. Cieszę się z tego ogromnie gdyż chcemy tam pojechać latem z córeczką i zatrzymać się w tym pensjonacie. 
Następna scena ze snu to podróż autobusem, który zatrzymuje się przed drewnianą karczmą. Wchodzimy do niej z mężem i z pozostałymi pasażerami. Jest przytulna, niewielka, z drewnianymi stołami. Jest tłoczno. Ja siedzę przy stole z jakimiś mężczyznami, to są ludzie, którzy zrobili w życiu wiele złego. Wdaję się z nimi w jakąś dyskusję. Stoły są suto zastawione, kosztuje różnych potraw, są bardzo dobre ale jest tego tak dużo, że szybko czuję się syta i nie jestem w stanie już więcej nic zjeść. Szukam wzrokiem mojego męża, siedzi przy innym stole, jak do niego podchodzę to ma przymknięte oczy, potrząsam nim, otwiera je, ale ja w tym momencie uświadamiam sobie, że on nie żyje. 
Myślę o mojej córeczce gdzie ona jest. Czekam na nią, chciałabym aby z nami była. 
Wychodzimy na zewnątrz, gdzie podobnie jak w restauracji jest dużo ludzi, są też moi znajomi, wśród nich moja przyjaciółka, która mówi mi, że jej brat wkrótce ją odwiedzi. Widzę jak przybywają przed restaurację kolejne osoby, które mają spotkać się z tymi, które są już dłuższy czas w karczmie. Ciągle myślę o mojej córeczce dlaczego jej nie ma z nami i uświadamiam sobie, że jej nie ma, bo ona żyje, a my nie i dopóki żyć będzie to nas nie odwiedzi i jej nie zobaczę.