wtorek, 11 października 2011

Opowiadanie snów we śnie

Kilka dni miałam sen, w którym znalazłam się w ogromnym kościele, cały był wykonany z drewna. W środku wokół ołtarza znajdowały się drewniane ławki, było ich mnóstwo i wszystkie były ustawione na drewnianej konstrukcji. W kościele było kilka osób z mojej rodziny, powiedzieli mi, że ta konstrukcja nie jest stabilna, ostatnio mało brakowało, a zawaliła by się jej część. W tym momencie widzę jak to przed czym mnie ostrzegali zaczyna się dziać na moich oczach, wybiegam szybko z kościoła...
Przedwczoraj miałam kolejny sen, w którym słucha mnie kilka osób a ja opowiadam im moje ważne sny i opisuje właśnie sen o kościele oraz jeszcze jeden, o którym sobie przypominam. Znajduję się w lesie. Opisując miejsce mówię, że to Bory Tucholskie, w tym lesie ukryte jest składowisko odpadów, pełno tam starych sprzętów agd, rtv, które zatruwają środowisko, jakiś mężczyzna zauważa mnie i zaczynam przed nim uciekać. Osoby słuchające mnie robią jakieś notatki na temat tego co im powiedziałam.

wtorek, 4 października 2011

Budynek w kształcie wieży

Śniła mi się moja zmarła Babcia. Znajdowała się w budynku o kształcie wieży usytuowanej na górze, która znajdowała się niedaleko miasta, w którym mieszkam. W tej wieży znajdował się jakby szpital. We śnie myślałam o tym, że powinnam odwiedzić Babcię w tej wieży, bo mam do niej niedaleko. W rzeczywistości Babcia mieszkała wiele kilometrów ode mnie. Babcia leżała w jasnej pustej sali w wannie i wyglądała jak żywa, ale odczuwałam jej emocje i ona wiedziała, że umarła, znajdowała się jakby między światem żywych a umarłych. Nie rozmawiałyśmy ze sobą. Pamiętam tylko co czuła, a było jej źle.
To miejsce, budynek o kształcie wieży śnił mi się już wcześniej kilkakrotnie. Niewiele pamiętam z tamtych snów, najmocniej emocje, poczucie, że odkrywają się przede mną uczucia, o których zapomniałam, jakby dotyczyły mnie, ale z innego wcielenia, nie czułam się z tym dobrze, bo uświadomiłam sobie, że nie byłam całkiem dobrą osobą i miałam coś na sumieniu. To miejsce kojarzy mi się najbardziej z czyśćcem, wchodząc tam ogarniało mnie poczucie winy i świadomość wcześniejszych przewinień. Musiałam to przerobić w sobie choć było mi z tym bardzo źle. We śnie z minionej nocy miałam wrażenie, że moja Babcia czuła to samo. 

wtorek, 20 września 2011

Sny o codzienności

Dawno nie pisałam, z braku czasu, ale też z powodu snów, z których większość jest o codzienności i nie ma w nich nic nadzwyczajnego, a pamiętam teraz sny bardzo dobrze, czytałam, że to naturalne podczas ciąży. Pojawiły się u mnie też sny, w których muszę przeciskać się przez wąskie tunele i dziury. Wydaje mi się, że nie dam rady, nie zmieszczę się i utknę. Oprócz snów o ciąży i porodzie mam bardzo realistyczne sny, w których trzymam na rękach moje dziecko, karmię je, bawię się z nim. Ostatnio przyśniły mi się dwa porody jeden za drugim, urodziłam dwie dziewczynki, ale one nie były bliźniaczkami, była między nimi różnica wieku. Ciekawe czy w życiu realnym też będę mieć dwie córeczki. 

czwartek, 18 sierpnia 2011

Marzenia się spełniają, sny te dobre też :)

W czerwcu opisywałam sen, w którym byłam w ciąży, wciąż pamiętam tamte emocje zaskoczenia a zarazem szczęścia, bardzo chciałam by się spełnił. Wyobraźcie sobie, że sen stał się rzeczywistością ! Jestem w upragnionej ciąży :) Pierwszą moją reakcją gdy test wyszedł pozytywny tak jak we śnie było niedowierzanie, ale wizyta u lekarza potwierdziła ciążę. Z mężem staraliśmy się prawie dwa lata, o ciąży dowiedziałam się tuż przed naszą drugą rocznicą ślubu, więc tak sobie myślę, że słowo dwa, które słyszałam wcześniej od Boga w innym moim śnie było z tym związane. Niesamowite jest to, że zaszłam w ciąże gdy zmarła moja Babcia, niektórzy twierdzą, że gdy ktoś odchodzi w rodzinie robi się miejsce dla następnej osoby ... Ja myślę, że moja Babcia ma w tym swój udział w tym sensie, że nade mną czuwa, byłam jej ukochaną wnuczką, zawsze pragnęła bym była w pełni szczęśliwa. I jestem :)
Marzenia się spełniają, tylko trzeba działać by je osiągnąć, dzięki mojej przyjaciółce trafiłam do cudownej ginekolog, która pomogła mi w moich staraniach, nigdy nie zapomnę jej słów abym sobie wybrała patrona poczęcia i wspomniała Jana Pawła II, wtedy już wiedziałam, że znalazłam sie we właściwym miejscu i wszystko będzie dobrze.

sobota, 23 lipca 2011

Tajemniczy instytut

Niedawno miałam sen, w którym wybierałam się z przyjaciółką do Stanów, gdzie mieszka na stałe. Wsiadłyśmy do samolotu i czekałyśmy na start, ale nic się nie działo. Nagle zrobiło się bardzo zimno. Temperatura w samolocie spadła poniżej zera. Wtedy przyszła po nas jakaś kobieta i zabrała w nieznane mi miejsce. Był tam duży budynek, w którym ulokowano mnie w jednym z pokoi. Z ciekawości wyszłam z pokoju i zaczęłam zwiedzać budynek. Była tam ogromna sala z krzesłami, wyglądała jak sala kinowa. Odbywało się tam jakieś spotkanie. Ostrożnie weszłam do sali i zaczęłam podsłuchiwać rozmowę. Na ścianie wyświetlano slajdy, na których była mapa i zaznaczone na niej punkty, najwięcej było ich na terenie Rosji. Z rozmowy osób tam zgromadzonych wywnioskowałam, że znajduję się w instytucie, który zajmuje się badaniami związanymi z płodnością kobiet. Ciekawe było to, że do tego instytutu kobiety były porywane z różnych części świata, byłam jedną z tych porwanych kobiet. Na mapie były zaznaczone miejsca, z których porwano kobiety. Miałam wrażenie, że ten instytut znajduje się gdzieś na wyspie na północy blisko bieguna. Oczom moim ukazała się mapa na której szukałam tej wyspy, ale ciężko było mi ją zlokalizować, szukałam jej nad Europą. Istnienie instytutu było utrzymywane w ścisłej tajemnicy, nikt o nim nie wiedział. Nie wiem na czym dokładnie polegały badania. Nic więcej nie pamiętam ze snu.

poniedziałek, 11 lipca 2011

Dziwne coś płynące drogą

Nad ranem miałam dziwny sen. Znajdowałam się na dworcu autobusowym z mężczyzną, z którym spotykałam się dawno temu. Szukaliśmy autobusu, którym miał odjechać. Gdy już wsiadł do autobusu i zostałam na dworcu sama, znalazłam się na ogromnym placu, wszędzie wokół było dużo ludzi. Plac i dworzec są mi zupełnie nieznane w rzeczywistości. Nagle w moim śnie następuje zatrzymanie, jakby ktoś włączyć stop klatkę. Wszystko nieruchomieje jakby zatrzymał się czas. Po chwili czas znowu biegnie, a ja uświadamiam sobie, że znajduje się w tym samym miejscu, ale zupełnie w innym czasie. Mojej odczucie jest takie, że znalazłam się w innym wymiarze, ale wszystko wokół wygląda normalnie, może przeniosłam się do przyszłości ? Przez plac przechodzi pełno ludzi, wszyscy się spieszą, jakby przed czymś uciekali. Idę w kierunku, z którego ludzie biegną zobaczyć co się dzieje. Przede mną jest droga, widzę jak jej część przechodzi pod wiaduktem, drogą nie jadą samochody, ale coś przesuwa się w moim kierunku, wygląda jak piasek, błoto, może to lawa ? trudno mi określić co to dokładnie jest przesuwa się to razem z kawałkami różnych przedmiotów. Nie wiadomo skąd, ale wiem, że zaraz przyjdzie fala i będzie tego płynąć drogą dużo więcej, więc robi się niebezpiecznie. Wtedy budzę się.   

Sen był niezwykle wyrazisty. Mam wrażenie, że byłam świadkiem czegoś co wydarzy się naprawdę.

sobota, 2 lipca 2011

Sen zapowiedział śmierć

Niestety ostatni sen to był zły znak. Gastria miała rację. Walący się budynek, który widziałam we śnie zapowiedział śmierć. Umarła moja Babcia. Tuż przed jej śmiercią rozbiła się szklana lampa, o mało nie spadła mi na głowę, wtedy już wiedziałam, że coś złego się wydarzy.
Od śmierci Babci dzieją się jeszcze inne dziwne rzeczy w moim mieszkaniu, oprócz lampy dzisiaj spadły z zawiasów drzwi od szafy, wczoraj wariował nam sprzęt elektroniczny...
Gdy dowiedziałam się o jej śmierci mimo głębokiego smutku poczułam, że jej dusza zaznała spokoju. Dużo wycierpiała za życia, długo chorowała, a teraz jest wreszcie szczęśliwa po tamtej stronie. Pokój jej duszy ...   

wtorek, 28 czerwca 2011

Apokalipsa nadciąga z Chin

Znowu wróciły niepokojące sny zapowiadające koniec świata. Tym razem apokalipsa nadciągnęła z Chin, tam wszystko się zaczęło - trzęsienia ziemi, które rozprzestrzeniły się na cały świat i ogarnęły też Polskę. Wokół widzę walące się, zniszczone budynki. Widzę też dom mojej Babci, obok niego stoi budynek z czerwonej cegłówki, który rozpada się, najpierw wali się jedna ściana, potem kolejne, a na końcu cały dom, wszystko przez te wstrząsy. Moja Babcia płacze, mało brakowało a jej dom zostałby przygnieciony przez tamten czerwony budynek. Wszyscy ludzie próbują się gdzieś schronić przed zagładą, jestem z moją kuzynką u Babci. Głupota, ale zapomniałam w popłochu zabrać z domu moje kosmetyki do makijażu, kuzynka pożycza mi swoich bym mogła się umalować i jakoś wyglądać, dziwne, ale nawet w tej sytuacji czymś takim się przejmuję. Nie wiem co się dzieje z moimi rodzicami, mężem. Czuję, że nigdzie nie jest bezpiecznie i nadchodzi koniec świata  ...
Czyżby mój świat miał się zawalić jak ten ze snu ? Czy to ostrzeżenie przed jakimś niebezpieczeństwem ? 

piątek, 24 czerwca 2011

Ostatnie sny

Wyśnione numery Lotto - sen z 12/13 czerwca
We śnie znajduję się w pomieszczeniu, gdzie kobieta obsługuje olbrzymią maszynę z przemieszczającymi się po całej sali wielkimi kulami, na których są numery. Z mężem gramy tymi kulami, udaje nam się wytypować te które wygrywają. Numery na kulach są wysokie np 139, rozmawiam we śnie z mężem jak mogą tak wysokie liczby wygrywać, a on twierdzi, że można z tych liczb wyliczyć niższe te odpowiednie, nawet mi to rozrysowuje na kartce. Obudziłam się z przekonaniem, że wyśniły mi się numery, które będą w najbliższym losowaniu Lotto. Nie mogłam sobie tylko przypomnieć wszystkich i nie wiedziałam jak dokładnie wyliczyć te właściwe. Zapamiętałam dwie kule z liczbami 139 oraz 136, więc stwierdziłam, że powinny w losowaniu znaleźć się liczby 13, 36, 39. Po głowie chodziła mi jeszcze jedna wysoka liczba ponad 40, ale nie byłam pewna, podałam mężowi liczbę 42. We wtorkowym losowaniu 14 czerwca znalazły się liczby 13, 30, 32, 36, 39, 47. Trzy liczby odgadłam, czy gdybym dokładnie zapamiętała wszystkie kule ze snu mogłabym wygrać szóstkę w Lotto ? A może był to tylko zbieg okoliczności ?

Kościół jest dla ludzi - sen z 21/23 czerwca
Udaje się z moim mężem do klasztoru, jedzie z nami grupa ludzi, w klasztorze w pomieszczeniu, które znajduje się na najniższej kondygnacji, chyba w podziemiach, spotykamy się z księdzem. Chodzi o pochówek jakiejś osoby. Ksiądz nie chce się zgodzić by pochować tą osobę w klasztorze. Nie rozumiem czemu nie chce się zgodzić, on tłumaczy, że ma takie prawo, na zasadzie nie, bo nie. Mój mąż jest na niego o to wściekły. Pamiętam jak na odchodne krzyczę do księdza słowa: Kościół jest dla ludzi, a nie ludzie dla kościoła !

Radioaktywny dym - sen z 22/23 czerwca
Jestem członkiem jednostki specjalnej utrzymywanej w wielkiej tajemnicy, należymy do niej z moim mężem. Budynek jednostki znajduje się w lesie, ktoś dowiedział się o tym i mamy zlecenie by wyjść z budynku i zniwelować tego człowieka. Ubieram się w specjalny mundur, w rękach trzymam karabin, na dole budynku puszczono dym radioaktywny, który ma nie dopuścić by ktokolwiek dostał się do środka. Muszę z mężem przejść przez ten dym, nie mogę oddychać i nic nie widzę, ale udaje mi się dostać do drzwi wyjściowych. Na zewnątrz jest zima. Czołgamy się mężem po ziemi by nikt nas niezauważył, biorę w ręce śnieg i obmywam nim twarz oraz dłonie, każę to samo zrobić mężowi, gdyż jest to jedyny sposób by pozbyć się negatywnych skutków radioaktywnego dymu na nasz organizm. Czołgamy się w głąb lasu, przed nami widzę zniszczony samochód, wygląda jak po wybuchu bomby, nie widzę w nim człowieka, ale wiem, że on zginął, to człowiek, który dowiedział się o jednostce. 

Ukryte w betonie sen z 23/24 czerwca
Okropny sen. Znajduję się w domu z mężczyzną, który ten dom buduje, schodzimy na parter, pokazuje mi fundamenty, wtedy moim oczom ukazuje się obraz i widzę jak ten mężczyzna zalewa fundamenty betonem, w którym ukrył zwłoki ludzkie i to nie jednej osoby, jestem przerażona !

wtorek, 14 czerwca 2011

Ciąża i dwie dziewczynki

Miałam dzisiaj sen, w którym znajdowałam się w szpitalu siedząc w olbrzymim holu i czekając aż zostanę przyjęta. Czekał mnie poród. We śnie byłam tak zaskoczona tym faktem, że nie dowierzając spojrzałam na swój brzuch, żeby się upewnić czy jestem w ciąży i rzeczywiście mój brzuch był ogromny :) 
W następnej scenie snu znajduję się w innym holu, w którym wydzielone są miejsca dla rodzin. Odnajduję takie miejsce, gdzie pod opieką jakiejś kobiety znajdują się moje dzieci, jest ich dwójka, jedno starsze, drugie młodsze, obie to dziewczynki, mniejsza ciągle się wierci i nie mogę jej utrzymać taka jest ruchliwa, starsza jest spokojniejsza, bawię się z nimi. Czuję się w tym śnie jakbym odnalazła wreszcie moje dzieci, których długo szukałam. 

Dawno nie śniłam o tym, że jestem w ciąży i o dzieciach, chciałabym by ten sen nie pozostał tylko w sferze moich marzeń, lecz by spełnił się w rzeczywistości.   

czwartek, 9 czerwca 2011

Wybuch w elektrowni w Rosji

Na początku snu jestem przy jakichś domkach jednorodzinnym, w jednym z ogrodów widzę mojego psa, który zaplątał się w długi drut. Drut owinął się wokół jego szyi a każdy jego ruch i szarpanie się powoduje zaciskanie się pętli wokół szyi. Jestem przerażona, biegnę do jednego z domów i szukam kogoś kto mi pomoże uwolnić mojego psa. Drzwi są otwarte, więc wchodzę i szukam mieszkańców, z jednego z pokoi wychodzi młoda dziewczyna, czuję się jak nieproszony gość, ale ona chce mi pomóc. Nie pamiętam szczegółów, ale mój pies ostatecznie zostaje wyplątany z drutu. 
W dalszej części snu przenoszę się do autobusu, którym jadę przez Rosję. Jestem z moim mężem, kupiliśmy jako pierwsi bilety na ten autobus, więc siedzimy w pierwszym rzędzie. Bardzo boję się jechać tym autobusem, gdyż słyszałam jak rosyjscy kierowcy nieostrożnie jeżdżą autobusami i jak wiele jest wypadków. Martwię się, że siedząc w pierwszym rzędzie jesteśmy z mężem bardziej narażeni gdyby doszło do wypadku. Kierowca rzeczywiście jedzie bardzo szybko, droga nie ma asfaltu, pokryta jest czerwonawym piaskiem. Po drodze widzimy bardzo blisko dym unoszący się nad lasem. Tuż obok drogi płoną lasy, rośliny są tak wysuszone, że momentalnie ogień przenosi się na kolejne drzewa i krzewy, jest zagrożenie, że autobus też może się zapalić, bo ten ogień jakby nas gonił tak szybko rozprzestrzenia się. W pewnym momencie zatrzymują autobus umundurowane osoby to chyba wojsko rosyjskie i twierdzą, że dalej nie pojedziemy, gdyż doszło do wybuchu w elektrowni. W oddali widzimy ogromny słup dymu, obok jest drugi, jakby doszło do dwóch wybuchów. Jestem zła, nie chciałam podróżować tym autobusem, a teraz nie będę mogła dostać się do Polski. Żołnierze mówią, że skażenie jest na dużym obszarze, my znajdujemy się w bezpieczniej odległości, ale jazda w kierunki Polski spowoduje, że dostaniemy się w strefę skażenia. Dowiaduję się też, że tamtędy nie będzie można przejechać nawet przez następne 18 lat. We śnie mam dziecko, które zostało w Polsce i martwię się kiedy je zobaczę. Jedynym dla mnie pocieszeniem jest to, że chociaż mąż jest ze mną. Nocujemy w jakimś budynku z żołnierzami, jest bardzo zimno nocą, ale im udaje się zorganizować piec o dziwnym kształcie, ale daje on dużo ciepła. Następnego dnia okazuje się, że może uda się ominąć strefę skażenia, ale trzeba będzie jechać na około i nadłożyć bardzo dużo drogi.

niedziela, 29 maja 2011

Helikopter

Z piątku na sobotę miałam bardzo wyraźny sen, który zaczął się od tego, że stoję przed lustrem z moim mężem i nie widzę swojego odbicia. Mówię do męża o tym, a on potwierdza i wtedy uzmysławiam sobie, że jestem we śnie. Przenoszę się w odległą przeszłość, jestem w jakimś domu i uciekam przed obcymi mi osobami, ale będąc świadomą w śnie udaje mi się sprawić by te osoby znikały z mojego otoczenia, pamiętam jak jeden chłopak mnie goni a ja myślę sobie niech poleci mu krew z nosa i tak się dzieje, on łapie się za nos i mogę swobodnie przed nim uciec. Dawno nie miałam świadomego snu, więc ciężko mi w nim utrzymać świadomość, dlatego w dalszej części nie mam już kontroli nad tym co się dzieje. Wchodzę do olbrzymiego salonu w tym domu i mam w rękach jakiś przedmiot, wokół mnie jest dużo ludzi, trwa chyba jakieś przyjęcie. Przyciskam ten przedmiot i próbuję zapalić światełko. Jest przy mnie bardzo wysoki dobrze zbudowany mężczyzna o blond włosach, który mnie w tym wspiera. Światełko się zapala i wtedy odkrywam, że mam w rękach mały helikopter. Chcę go uruchomić tak by odleciał. Wszyscy wokół są zaskoczeni, gdyż znajduję się w czasach gdy nie było jeszcze samolotów. Po strojach wnioskuję, że to XVIII-XIX wiek. Stoję w drzwiach salonu, które prowadzą do ogrodu, naciskam przycisk na helikopterze, silnik zaczyna pracować, ale śmigło nie obraca się, w końcu przycisk mnie parzy i muszę puścić helikopter z rąk. Wychodzę do ogrodu. Jakaś kobieta mówi mi, że źle naciskałam przycisk dlatego helikopter nie wystartował, a rosły mężczyzna twierdzi, że dobrze mi szło i następnym razem uda mi się na pewno, bo i tak dużo osiągnęłam zapalając światełko i uruchamiając przyciskiem silnik. Czuję się tak jakbym zrobiła coś czego nie potrafiłby nikt inny. Ten wysoki mężczyzna jest we śnie moim mężem, ma poważanie wśród osób zgromadzonych na przyjęciu, jestem z niego dumna i czuję jego wsparcie. Teraz myślę, że to był mój opiekun duchowy, który ostatnio coraz częściej pojawia się w moich snach. Gdy tak stoję w ogrodzie widzę jak inne osoby puszczają latawce, ale one nie lecą wysoko, lecz bardzo nisko tak, że uderzają w ludzi, muszę uważać, żeby nie dostać takim latawcem. Na tym sen się kończy.

środa, 18 maja 2011

Energia życia

Wczoraj dużo myślałam o tym co przytrafiło się mojej Babci w szpitalu. Świadkiem był mój Tata, który cały czas czuwał przy jej łóżku. Z Babcią było już bardzo źle, była na wpół świadoma, majaczyła, nie mogła się nawet podnieść, otrzymała nawet od księdza ostatnie namaszczenie. Lekarze twierdzili, że stan jest beznadziejny i należy spodziewać się najgorszego. Do sali, w której leżała przywieźli bardzo chorą starszą panią. Widać było, że cierpi, pielęgniarka przyniosła lekarstwa, które strąciła ręką. W pewnym momencie Tata patrzy a moja Babcia podnosi się i siada bez podpierania na łóżku pełna energii na twarzy ma rumieńce. Wtedy też przychodzi do sali lekarz i stwierdza zgon tej starszej pani, którą przywieźli na salę. Od tej chwili stan Babci się poprawia, wraca powoli do świata żywych, zaczyna kontaktować, za kilka dni wypisują ją ze szpitala. Myślę, że ta pani umierając przekazała mojej Babci swoją energię życia, jej ostatnie tchnienie uwolniło jakąś niewidzialną energię, która poprawiła stan zdrowia mojej Babci. To niebywałe, ale prawdziwe, a naocznym świadkiem jest mój Tata.
Minionej nocy kładłam się spać myśląc o otaczającej nas energii, o tym jak niewiele jeszcze wiemy o tym co dzieje się na tej subtelnej niewidzialnej płaszczyźnie otaczającego nas świata.
W nocy miałam sen, że znajduję się w jakimś mieszkaniu w otoczeniu nieznanych mi osób, jedna z nich próbowała zbliżyć się do mnie w tym sensie jakby chciała odebrać mi trochę mojej energii życiowej. Czułam, że ta osoba jest tzw. wampirem energetycznym. Nie pamiętam dokładnie co się działo, ale czułam się przy tej osobie źle, ona zbliżała się do mnie coraz bardziej fizycznie i psychicznie. Potem weszłam do pokoju, gdzie siedział młody mężczyzna, teraz wiem, że to był mój opiekun duchowy. Usiadłam obok niego, a on położył na mojej głowie swoje ręce i poczułam jak przekazuje mi swoją energię. To było niesamowite, poczułam wibracje w głowie, a potem ogarnęło mnie cudowne uczucie zjednoczenia z moim opiekunem, poczułam w sobie spokój i harmonię. W nocy obudziłam się i pomyślałam, że to był ważny sen i muszę go zapamiętać. Rano wstawałam pełna optymizmu, nie mogłam sobie na początku przypomnieć snu, ale potem wróciła mi pamięć. To zdarzenie ze snu było tak wyraźne i realne, wciąż czuję obecność mojego opiekuna, myślę, że chciał mi w ten sposób przekazać, że jest zawsze blisko mnie i pomaga mi, choć czasem wydaje mi się, że jestem zdana tylko na siebie.

poniedziałek, 16 maja 2011

Spadające samoloty

Dzisiaj nad razem miałam bardzo wyraźny sen o spadających samolotach. Znajdowałam się na łodzi przy jakiejś przystani, był ładny przejrzysty dzień i obserwowałam samoloty w powietrzu, których było dosyć dużo. W pewnym momencie wszystkie samoloty zaczęły spadać, jakby ktoś odciął im równocześnie dopływ paliwa, ten widok przypomniał mi mój sen sprzed dwóch lat, który opisywałam na forum Nautilusa:
"Spoglądam na niebo nocą i nagle zauważam samolot pasażerski, który zaczął się palić, a potem rozpadać na kawałki. Za chwilę dostrzegam kolejne samoloty - płonące i rozpadające się, a ich części spadają na ziemię, widok był niesamowity jakby kilkanaście gwiazd rozbłysnęło na niebie w jednym czasie, samoloty było wysoko, ale widziałam je bardzo wyraźnie. Zaczęłam uciekać i próbować się chować by nie dostać odłamkiem samolotu w głowę. Ciekawe było to, że ziemia wyglądała zupełnie inaczej, było ponuro, ciemno, bez drzew, jakichkolwiek domów. W porównaniu z niebem ziemia była przerażająco przygnębiająca"
W porównaniu z tamtym snem tym razem samoloty nie płonęły i nie rozpadały się w powietrzu, ale od razu w całości spadały do otaczającej mnie wody, bałam się, że któryś spadnie na łódź, w której się znajdowałam. W momencie gdy samoloty zaczęły spadać uświadomiłam sobie, że sprawdziła się moja tamta senna wizja i to znak o zbliżającej się apokalipsie. Nie wiedziałam gdzie uciekać, wokół zaczęła tworzyć się coraz wyższa fala, pomyślałam, że jedynym ratunkiem będzie wypłynięcie na pełne morze i wtedy się obudziłam ...
Nie wiem czy moje ostatnie złe przeczucia i dziwne wizje wywołały ten sen, który pojawił się dokładnie po czterech dniach od snu-wizji, w którym słyszałam kobiecy głos o tym, że nastąpi koniec po czterech dniach. Wczoraj przed zaśnięciem chciałam aby pojawił się sen, który mi wyjaśni te zagadkowe cztery dni. Nie wiem czy ten sen mam interpretować w stosunku do mojego życia osobistego, jeśli tak to według sennika internetowego oznaczałoby to, że nie powiodą się moje plany, a może chodzi o ostrzeżenie przed czymś na szerszą skalę ? Zastanawia mnie ten wątek o spadaniu wszystkich samolotów na raz, tak jakby miało wydarzyć się coś niespodziewanego jednocześnie w kilku miejscach.

sobota, 14 maja 2011

Cztery dni

Od kilku dni dręczą mnie dziwne sny, a raczej jakieś wizje, dzieje się to zwykle po uśnięciu, na pewno nie nad ranem, bo wtedy mam klarowne sny dotyczące mojego życia i łatwo mi je zinterpretować. Gdy zasnęłam w środę wieczorem zaczął się jakiś dziwny koszmar, z którego niewiele pamiętam, męczyłam się bardzo, ale pamiętam końcówkę  gdyż to mnie wybudziło, jakiś kobiecy głos mówił mi o liczbie cztery i o końcu czegoś, ja to odebrała tak, że do końca zostało cztery dni. Przeraziło mnie to, gdyż w szpitalu wtedy była moja ciężko chora Babcia, pomyślałam o niej czy to nie znaczy, że za cztery dni umrze, ale wczoraj ją wypisali ze szpitala i czuje się lepiej, więc chyba nie o to chodziło. Najdziwniejsze jest to, że minionej nocy miałam znowu jakąś okropną wizję, pamiętam z niej tylko tyle, że był jakiś olbrzymi wybuch, widziałam przed sobą człowieka a wokół niego jak wszystko pochłania wybuch.
Z braku czasu nie pisałam o swoim śnie sprzed tygodnia, gdzie znalazłam się w mieście samobójców na południu Europy w Grecji albo w Turcji, takie mam skojarzenia. Nazywam miasto ze snów miastem samobójców gdyż tam właśnie najwięcej ludzi popełniało samobójstwa skacząc z wieży, robili to po to by zaistnieć, przez te kilka chwil patrzyli na nich inni ludzie i wtedy czuli się ważni. To było straszne nie mogłam na to patrzeć, próbowałam rozmawiać z jednym z takich samobójców, młodym mężczyzną, który miał rodzinę, ale nic to nie dawało, on wyszedł na wieżę, ja obróciłam się, żeby na to nie patrzeć i wtedy poczułam jak uderzają mnie rozpadające się po ziemi części jego ciała, widziałam toczącą się głowę. Po przebudzeniu od razu pomyślałam o Al-Kaidzie i o tym, że pewnie użyją samobójców z bombami jako zemstę za bin Ladena. Tak też się stało po kilku dniach w Pakistanie.
Wracając do moich sennych wizji z ostatnich dni to te cztery dni miną jutro, czy coś się wtedy wydarzy ? Oby nic strasznego, ale mam wrażenie, że wisi w powietrzu coś niepokojącego.

czwartek, 5 maja 2011

Wybrana

Miałam niesamowity sen, w którym stałam na olbrzymiej łące w większej grupie ludzi, pamiętam, że obok mnie stała dziewczyna bliska mi, była ważną dla mnie osobą. Wszyscy stali w rzędzie, na przeciwko jakaś osoba wyczytywała z listy imiona i nazwiska. Ja też zostałam wyczytana, oznaczało to, że będę musiała zrobić coś ważnego, początkowo nie chciałam, czując się niepewnie, zdziwiona dlaczego mnie właśnie wyczytano, ale ta osoba powiedziała mi, że od tego zależy moja nieśmiertelność. Następnie ludzie zgromadzeni na łące zaczęli tworzyć okręgi, w których stawały osoby wyczytane. Ja też znalazłam się w takim okręgu, za mną stała bliska mi dziewczyna, nie wiem kim jest w rzeczywistości. Osoby tworzące krąg zaczęły poruszać się jakby tańcząc i unosząc ręce do góry, a ja poczułam jak ich energia mnie przepełnia, w pewnym momencie poczułam całkowitą jedność i zespolenie z nimi i z całym wszechświatem. To było uczucie pełnej miłości trudne do opisania słowami. Osoby tworzące krąg wołały dwa, dwa, dwa ! W kolejnym moim śnie pojawiła się liczba dwa ! Tutaj byłam jakby dwójką, a osoby w pozostałych okręgach były innymi liczbami. Dlaczego akurat dwójką nie mam pojęcia, ale widocznie ta liczba jest dla mnie ważna.
Według sennika internetowego liczba dwa oznacza:
"różnorodność, partnerstwo, duszę, wrażliwość. może też symbolizować podwójną słabość lub podwójną siłę cyfra dwa odpowiada za określenie pary, jak np. mężczyzna-kobieta, matka-ojciec, yin-yang, itp" 
W sumie ten krąg ludzi i ja w środku, a przy mnie tamta dziewczyna, rzeczywiście czułam się jak część symbolu yin-yang.



 

wtorek, 3 maja 2011

Jan Paweł II

Są takie sny, które stają się dla nas drogowskazem. Ich wyjątkowość sprawia, że zapamiętujemy je na całe życie. Tak było z moim snem sprzed dwóch lat, w którym spotkałam papieża Jana Pawła II i który przyśnił mi się dokładnie cztery lata po jego śmierci. Papież poprosił mnie bym przeprowadziła go przez wszystkie pokoje mojego domu, od pierwszego aż do ostatniego. Był ze mną też mój mąż. Szliśmy z papieżem przez pokoje szczęśliwi, że spotkał nas taki zaszczyt. Papież był pełen ciepła dla nas i był mi bardzo bliski. W ostatnim pokoju pokazał mi tablicę na której widniała data październik 2001 roku. Gdy chciałam odczytać dokładnie dzień cyfry zamazywały się jakby data zmieniała się. Po przebudzeniu sprawdziłam datę i okazało się, że od 2001 roku w październiku w niedzielę poprzedzającą 16 października (datę wyboru Karola Wojtyły na papieża) obchodzony jest Dzień Papieski. Papież w moim śnie zwrócił mi na to uwagę, jego towarzystwo w podróży przez pokoje domu to jakby podróż przez moje życie. Papież chciał mi pokazać, że jest przy mnie zawsze i mimo jego śmierci fizycznej mogę liczyć na jego wstawiennictwo. Ta data nabrała dla mnie nowego wymiaru po niedzielnej beatyfikacji papieża i ogłoszeniu 22 października dniem wspominania błogosławionego.
Z papieżem wiąże się jeszcze jedno mistyczne przeżycie, którego doświadczyłam. W niedzielę dzień po śmierci papieża na spacerze znalazłam drewniany różaniec. Leżał na kamienistej drodze ledwo zauważalny, ale ja dostrzegłam go natychmiast. Wiedziałam, że jest to znak od papieża, abym modliła się częściej. Jak się potem okazało był to też dla mnie pewnego rodzaju talizman, który pomógł mi przebrnąć przez trudny dla mnie czas, gdy moja wiara w miłość i uczciwość człowieka została wystawiona na próbę. Najciekawsze jest to, że po kilku latach gdy na nowo rozkwitła we mnie miłość różaniec zniknął, może go zgubiłam a ktoś w potrzebie różaniec odnalazł...

środa, 27 kwietnia 2011

Tornada w USA

Tej nocy miałam sen o tornadach w USA. Widziałam z lotu ptaka zniszczone miejscowości, część domów była zupełnie pod wodą. Najbardziej zniszczone były małe miejscowości usytuowane na terenach gdzie jest dużo lasów. Słyszałam jakby przez radio wiadomości o ofiarach i o tym, że ludzie w Stanach nie mogą sobie z tym poradzić, gdyż nigdy dotąd nie było tylu tornad w USA. Myślałam o mojej kuzynce, która mieszka w Stanach, martwiłam się o nią czy nic jej nie grozi. We śnie tornada nękały znaczną część USA i wiedziałam o tym, że szybko się nie skończą. 
W dalszej części snu przenoszę się do lasu i jestem świadkiem ataku zwierząt na ludzi. Te zwierzęta wyglądały jak sarny, było ich mnóstwo, jestem wśród ludzi, którzy uciekają przed nimi. W lesie stoi drewniany budynek - szopa tam próbuję się schować z innymi osobami, pamiętam, że pomaga mi w tym jakiś mężczyzna. Nie mogę domknąć drzwi od szopy i mało brakowało a sarny dostałyby się do środka. Jestem przerażona, ten las, szopa i atak zwierząt wszystko dzieje się w USA.

Przez ostatnie dni nie oglądałam ani nie czytałam wiadomości i nie wiedziałam, że rzeczywiście tornada nękają USA, dziwnie się poczułam gdy dziś rano przeczytałam w internecie wiadomość na portalu tvn24:
"Co najmniej 10 osób zginęło w ciągu ostatnich kilku dni w wyniku tornad i powodzi, które nękają południowy-wschód USA. We wtorek władze Missouri zaczęły ewakuować około 1000 osób mieszkających wzdłuż Black River, w pobliżu miasta Poplar Bluff..."

wtorek, 26 kwietnia 2011

W oczekiwaniu na seans filmowy

Od kilku dni powtarza mi się w snach ten sam motyw, że znajduję się w kinie i czekam na seans filmowy. Kino za każdym razem to samo, w pierwszym śnie nie udaje mi się wejść na salę, czekamy z mężem na korytarzu, a filmu na który się wybieramy wciąż nie grają, jest jakieś spore opóźnienie. Korytarz jest olbrzymi, wygląda jak sala balowa, idę do toalety, otwieram drzwi, jest długa kolejka, ale ta kolejka prowadzi do drzwi, które ja otworzyłam. We śnie wszystko się odwróciło, chcę wejść do toalety, ale okazuje się, że to ja z niej wychodzę. Czuję się zagubiona i nie mogę zrozumieć co się dzieje. W kolejnym śnie chcę wejść na salę kinową i nie mogę jej znaleźć, idę jakimiś schodami, mówię mężowi, żeby szedł ze mną, bo znam drogę, ale on wybiera inną, kino jest pełne zaułków, schodów, które tworzą dziwny labirynt. W następnym śnie jestem już na sali kinowej, jest tak olbrzymia, że wyglądem przypomina stadion, znajdujemy się z mężem w sektorze na dole, gdzie nie są dobre miejsca, próbuję znaleźć lepsze, chce się przedostać do góry na wyższy sektor, ale nie mogę znaleźć przejścia, więc muszę przedostać się przez balustrady, jednocześnie myślę o miejscu, które zostawiłam puste obok mojego męża, jedyne wolne, boję się, że ktoś może go zająć, a ja nie zdołam się dostać na wyższe sektory, gdzie są lepsze miejsca. W końcu gdy docieram na wyższy sektor jest tam bardzo mało ludzi i dużo pustych miejsc. Czuję przestrzeń i wolność. 

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Pokój nr 168

Sen z nocy 15/16 kwietnia:
Idę z moim mężem wzdłuż rzeki, rozmawiamy na temat zbliżających się kataklizmów. Zastanawiamy się gdzie możemy się na ten czas ukryć. Wiem, że będą olbrzymie trzęsienia ziemi, spoglądam na rzekę i mówię do męża, że może najlepszym rozwiązaniem byłoby przebywanie na łodzi na wodzie, ale przypominam sobie o olbrzymich wirach wodnych, które tworzą się podczas tsunami w związku z tym łódź nas nie ochroni. Idziemy z prądem rzeki, która jest szeroka i ma brunatny kolor. Obraz rzeki przywołuje we mnie jakby wspomnienie i sen przeskakuje. Jest II wojna światowa i na tej samej rzece stoi niemiecka budowla - twierdza, w której znajduje się restauracja i hotel. Z brzegu wchodzi się do restauracji ze stolikami na zewnątrz budynku, restauracja jest na platformie na wodzie połączonej z częścią hotelową. Moim zadaniem jest dostać się do środka hotelu, towarzyszy mi kobieta, obie działamy w ruchu oporu. Nie wiem jakim cudem, ale udaje nam się niezauważone przejść przez restaurację a następnie wejść do wnętrza twierdzy - hotelu.  Przechodzimy wąskim ciemnym korytarzem i szukamy pokoju numer 168, w którym znajduje się jakiś ważny mężczyzna. Mijamy kolejne pokoje, ale numeru 168 nie ma. Wchodzimy na piętro. Numery nie są w kolejności i tym trudniej znaleźć nam ten właściwy. Mimo innym numerów na drzwiach niż ten którego szukamy wchodzimy do niektórych pokoi. Ja wchodzę do jednego o numerze 202, pokój jest przestronny i jasny, podłoga drewniana, po lewej stronie stoi szafa, nagle wchodzi do pokoju jakaś kobieta, chowam się za szafę, kobieta jest Niemką elegancko ubraną w sukienkę w stylu z tamtego czasu, ściąga z głowy niewielki kapelusik, nie patrzy w moją stronę, ale mówi głośno, abym się nie chowała za szafą, mówi do mnie po imieniu nie pamiętam dokładnie jakie to było imię, ale chyba Inga albo Ingrid. Wychodzę z pokoju, na korytarzu powstaje jakieś zamieszanie, ludzie z pokoi wychodzą jakby uciekali. Jedna z ostatnich scen snu jak przez mgłę pamiętam, że stoi przede mną gruby mężczyzna, ktoś strzela do niego z pistoletu, widzę krew, nie wiem może to ja go zastrzeliłam ? Na koniec snu widok hotelu z lotu ptaka i rozmowa z innymi osobami z ruchu oporu o tym, że nam się udało dostać do środka budynku.

Bardzo jest dla mnie interesujące czy ten hotel na rzece istniał w rzeczywistości, próbowałam znaleźć jakieś zdjęcie, które odzwierciedlałoby to co zobaczyłam we śnie, ale na razie bezskutecznie. Poszperam jeszcze wieczorem, internet to kopalnia informacji, może uda się coś znaleźć na ten temat.

wtorek, 12 kwietnia 2011

Pożar 1981 rok

Ostatnio dosyć często śnią mi się zapisane kartki papieru, które czytam, ale niestety po przebudzeniu nie pamiętam co przeczytałam. Te informacje wydają mi się bardzo istotne i wreszcie minionej nocy miałam sen, w którym przeczytałam coś co zapamiętałam.
Początek snu jest niewyraźny pamiętam tylko, że znajduję się nad morzem i tam wypoczywam. Pamiętam też coś na kształt basenu, w którym widzę pływającą starszą panią, obserwuję sytuację jak do tej pani podpływa starszy pan, zagaduje ją, a potem zaczynają razem tańczyć. Wygląda na to, że poczuli do siebie sympatię, patrząc na tą scenę czuję radość, że mimo wieku są otwarci na to by się zakochać.
W dalszej części snu przenoszę się do lasu, jest ciemno, jestem sama, ale nie czuję strachu, trzymam w rękach zwój papieru, który rozkładam i uważnie czytam. Są tam nazwiska i imiona osób oraz data 1981 rok. Nazwiska dotyczą młodych ludzi, którzy zginęli w jakimś pożarze, czuję ich młodość, radość, nawet wiem, że jedna z osób grała na gitarze. Skąd to wiem nie mam pojęcia, ale we śnie myślę sobie, że wtedy byłam jeszcze za mała, aby pamiętać to straszne wydarzenie. Czuję się jakbym odkryła tajemnicę. Ciekawe jest to, że we śnie widząc datę 1981 rok myślę o tym, że właśnie przypada 40 rocznica tej tragedii, czyli we śnie jakbym przeniosła się do przyszłości za 10 lat do roku 2021. We śnie mam świadomość, że lista osób jest bardzo ważna i trzeba uczcić śmierć tych ludzi. Wśród nazwisk szukam osoby o moim nazwisku panieńskim i o dziwo znajduję imię i nazwisko chłopaka, zastanawiam się czy może to był ktoś z mojej rodziny. Potem jeszcze przenoszę się do jakiejś restauracji, gdzie siedzę ze starszą kobietą, to chyba ta sama pani, którą widziałam na basenie, niestety nie pamiętam o czym dokładnie rozmawiałyśmy, ale miało to związek z tym pożarem.

Daty pojawiające się w moich snach zwykle sprawdzam, tak też zrobiłam tym razem, w internecie po wpisaniu w wyszukiwarkę "1981 pożar" znajduję stronę, na której umieszczone są największe pożary w Polsce, jest ich kilka a wśród nich data 27 kwietnia 1981 rok i pożar "Kaskady" w Szczecinie, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam:
27 kwietnia 1981 roku - w pożarze w kombinacie gastronomicznym "Kaskada" w Szczecinie zginęło 13 osób. Ogień zauważono o godz. 7.58 w czasie sprzątania znajdującej się na parterze "Sali Kapitańskiej". W 3-piętrowym obiekcie znajdowało się wówczas 21 osób. Wśród śmiertelnych ofiar pożaru było 6 praktykantów z zespołu Szkół Gastronomicznych w Szczecinie. Większość ofiar tragedii zginęła na skutek zatrucia się fosgenem wydzielającym się podczas spalania tworzyw sztucznych. Przyczyną pożaru prawdopodobnie było zwarcie prowizorycznie przerabianej instalacji elektrycznej (dyrektor "Kaskady" twierdził, że to było podpalenie), a za szybkie rozprzestrzenianie się ognia odpowiadało nagromadzenie łatwopalnych materiałów i przeróbki w konstrukcji budynku. 

Wydaje mi się, że lista ofiar, którą widziałam to lista osób, które zginęły w tym strasznym pożarze. Wskazuje na to ten sam rok 1981 i to, że był to jeden z największych pożarów w Polsce, lista, którą czytałam zawierała nazwiska młodych osób, a w "Kaskadzie" zginęło 6 młodych praktykantów, poza tym na początku snu przebywam nad morzem, a "Kaskada" znajdowała się w Szczecinie. Zbyt dużo tutaj podobieństw.
Nasuwa mi się tylko pytanie dlaczego miałam taki sen ? co on oznacza ?

wtorek, 29 marca 2011

Głos Boga

W ciągu ostatniego tygodnia miałam dużo snów bardzo przyziemnych dotyczących głównie mojej pracy, których nawet tutaj nie opisywałam, ale od soboty coś się zmieniło i czuję, że przyszedł czas na sny bardziej duchowe, ale też bardziej zagadkowe.
Ostatnio przed snem modlę się do Boga prosząc Go aby w śnie odpowiedział mi na nurtujące mnie pytania. W miniony weekend miałam sen, w którym chyba pierwszy raz tak wyraźnie usłyszałam Jego głos. Sen zaczyna się od uczucia wibracji w całym ciele, przeszywają mnie dziwne dreszcze, mam wrażenie, że zaraz opuszczę moje ciało i moja dusza wyjdzie z ciała. W tym dziwnym stanie gdy już moja dusza się uwalnia postanawiam zadać pytanie do Boga o sprawę dla mnie bardzo istotną jaką jest zajście w ciążę, gdyż z mężem od dłuższego czasu staramy się bezskutecznie o dzidziusia. Słyszę donośny męski głos wypowiadający jedno słowo w języku angielskim "TWO".
Zastanawiam się nad znaczeniem tego słowa, two oznacza dwa, dwoje, dwójka, czy Bóg chciał mi powiedzieć, że będę w ciąży dwa razy ? czy może, że urodzę bliźniaki ? Intrygujący sen, który dał mi przede wszystkim nadzieję, że będzie dobrze.

Minionej nocy miałam kolejny sen, w którym tym razem Bóg powiedział do mnie więcej, ale na zupełnie inny temat dotyczący tajemnicy śmierci. Znalazłam się w tym śnie w jaskini. Ciekawe jest to, że w podobnej jaskini spotkałam się w śnie z moim Dziadkiem po jego śmierci, gdzie powiedział mi jak mu jest dobrze po tamtej stronie i prosił, aby Babcia tak bardzo nie rozpaczała, bo to nie daje mu odejść w spokoju. Czuł się jakby niósł jej ciężar płaczu i przygnębienia na swoich plecach. W moim śnie był taki jak go pamiętam z przed choroby, zdrowy i radosny, a na końcu rozmowy myślałam, że zniknął, ale nie on stał się małym szczęśliwym chłopczykiem...
Wracając do snu z minionej nocy wiedziałam, że w tym śnie znajduję się w miejscu przejścia na tamtą stronę między ziemią a niebem. Nie widziałam Boga, ale prowadziłam z nim dialog mentalny na zasadzie wymiany myśli. Bóg powiedział mi, że umierając będę musiała zapomnieć o całym moim dotychczasowym życiu, o moich bliskich, pozbyć się swojego ego i moja pamięć zostanie skasowana. Bałam się tego, gdyż wydawało mi się, że wtedy przestanę istnieć, ale Bóg mnie przekonywał, że tak się nie stanie i bym mu zaufała. Pokazał mi coś na środku jaskini czego teraz nie potrafię opisać gdyż chyba mój umysł tego nie potrafi zrozumieć i nie może ogarnąć. To było coś co dotyczyło wiedzy i do czego jakby się podłączyłam i wtedy uzmysłowiłam sobie, że pomimo pozbycia się wspomnień minionego życia będę wiedzieć więcej i moja pamięć nie ma żadnego znaczenia.
     

piątek, 18 marca 2011

Spotkanie na placu

Na początku snu znajduję się w mieszkaniu, jest przestronne, jasne, ładnie urządzone. Mieszkam tam. Są w mieszkaniu też inne osoby - moi znajomi. Ktoś ma jeszcze przyjść, ktoś nieproszony i jest jakimś zagrożeniem dla mnie, moja koleżanka ze studiów wspiera mnie w tym by go nie wpuszczać i zasuwa w przedpokoju olbrzymie drewniane rolety, które zasłaniają pokoje. 
W dalszej części snu jestem na zewnątrz mieszkania i idę na spotkanie. Jestem ubrana w obcisłą sukienkę w kolorze białym, w której czuję się niezwykle piękna. Na małym placu czekają na mnie osoby, które odegrały w moim życiu jakąś ważną rolę, jest tam mój Tata, który wita mnie radośnie. Plac jest pełen ludzi, których znam, ale część z nich nie pokazuje swojej twarzy, mają założone na sobie kartony tak, że przykrywają całe ciało, w kartonach jest tylko wycięte miejsce na oczy i usta, na kartonach są umieszczone reklamy np. papierosów. Ja doskonale wiem kto ukrywa się pod kartonami. Na placu są osoby, które odegrały w moim życiu jakąś rolę, ale niekoniecznie dobrą, zauważam mojego eks, który zdradził i oszukał mnie, jest z kobietą i ma na sobie karton, pod którym próbuje się ukrywać. Nie czuję do niego złości, tylko żal, wyczuwam, że mi zazdrości tego jak jestem szczęśliwą, spełnioną kobietą i bardzo źle mu z tym, że musi się ukrywać. 
Tata pokazuje mi młodego mężczyznę i pyta z uśmiechem czy go poznaję, skaczę, żeby go dostrzec w tłumie i mu się przyglądnąć. Nie poznaję go, mężczyzna nosi okulary i uśmiecha się do mnie, czuję od niego bijącą sympatię, ale nie mam pojęcia kim jest ten człowiek. 
 

wtorek, 15 marca 2011

Ukrywanie prawdy

Od kilku dni pojawia się w moich snach nowy motyw dotyczący ukrywania prawdy.
Sen z nocy 12/13 marca:
Jestem w obcym mi kraju i chcę skorzystać z publicznej toalety. Wchodzę do budynku, gdzie znajduje się mnóstwo toalet i jest tam sporo ludzi. Szukam wolnej toalety, w środku jest brudno, drzwi się nie domykają. Rozglądam się po wnętrzu toalety i uświadamiam sobie, że to była kiedyś cela więzienna. Cały budynek był więzieniem i został przerobiony na toalety. Cele są maleńkie, okienka podłużne bez szyb, oglądam przez nie okolice gdzie nie ma żadnych innych domów tylko pola i las. Ściany nie mają wcale tynku, widać gołe cegły. W toalecie - celi jest przeraźliwie duszno, nie można tam wytrzymać, myślę sobie jak więźniowie tam mogli przebywać cały czas, odnoszę wrażenie, że to było więzienie, o którym nikt nie wiedział i panowały tam spartańskie warunki, aby to ukryć przerobiono je potem na publiczne toalety.

Sen z nocy 14/15 marca:
Spotykam się w jakiejś piwnicy z moim dawnym partnerem. Mówi mi, że ma dla mnie propozycję lukratywnego biznesu. Pokazuje mi jakiś przedmiot sięgający mu do ramion, wygląda jakby był zrobiony w wikliny. Tłumaczy mi, że biznes dotyczy sprzedaży tego przedmiotu, który z zewnątrz wykonany jest z bardzo drogiego drzewa sprowadzanego z zagranicy, wyglądem przypomina bambus, a środek tego przedmiotu skonstruowany jest ze zwykłego najtańszego polskiego drzewa. Znajomy przy mnie rozbiera ten przedmiot i pokazuje jak to wygląda, świadomie oszukuje ludzi i chce na tym zbić interes. Nie podoba mi się ta propozycja. Sięgam do kieszeni kurtki i znajduję tam kartkę z tytułami czterech filmów. To filmy, które we śnie oglądałam kiedyś ze znajomym. W rzeczywistości tak nie było, gdyż pamiętam tytuł  jednego z tych filmów i na pewno z nim nie oglądałam. To film "Labirynt fauna".
Wychodzę z piwnicy na ulicę i znajduję się nagle w środku zamieszek. Ludzie rzucają w jednym kierunku czym popadnie. Dzieje się to na placu w centrum miasta, w którym mieszkam. W środku tego tłumu stoi mój samochód i próbujemy się z mężem do niego dostać, ale nie możemy przebić się przez tłum i boimy się, że od kogoś jeszcze oberwiemy czymś. Jedynym wyjściem jest unieść się do góry, oboje z mężem zaczynamy się unosić nad ziemię jak balony z helem. Czuję lekkość, widzimy kulę ziemską z góry, ale jesteśmy już tak wysoko gdzie nie ma aż tak dużo powietrza i zaczynamy tracić wysokość, jakby hel w nas się rozprężał i spadamy, ale potem po osiągnięciu odpowiedniego pułapu znowu swobodnie unosimy się nad ziemią.

piątek, 11 marca 2011

Tsunami w Japonii

Chciałabym się podzielić z Wami jednym z moich ostatnich snów, którego nie opisałam na blogu ze względu na to, że wydał mi się mało czytelny i nieistotny, a jego znaczenie nabrało sensu dopiero dzisiaj.
Od pewnego czasu często śniła mi się woda i łódź, którą płynę, niektóre z tych snów zamieściłam na blogu, jeden z nich był podobny, a zaczynał się tak:
Widzę z lotu ptaka jedno z miast Japonii, z dachów wieżowców na olbrzymich kolorowych szarfach zjeżdżają Japończycy, przypomina mi to trochę występy rozpoczynające igrzyska sportowe. Wpatruje się w to co robią i nie mogę uwierzyć jak to możliwe, to takie nierealne nawet w śnie widzieć wysokie wieżowce pomiędzy którymi rozpostarto ogromne płachty materiałów, na których ślizgają się ludzie. Potem przenoszę się do łodzi, w której płynę z innymi osobami, wszędzie wokół jest woda, mijam inną łódź, w której są kobiety, jedna z nich to Japonka, rozmawiamy po angielsku, próbuje coś mi wytłumaczyć, ale nie wiem do końca o co jej chodzi, pamiętam tylko znaczenie jej słów, aby trzymać się razem i że ludzie na łodziach muszą się teraz wspierać.


Niesamowite jest to, że nie tylko ja, ale też Gastria oraz pb-dial mieli w tym samym czasie sny o podobnej symbolice, w których pojawiała się woda, ucieczka, strach. Mieliście rację, że to było ostrzeżenie przed czymś na większą skalę.

Jest jeszcze coś. 22 lutego na blogu opisywałam sen o końcu świata. Ciekawe jest to, że właśnie dzisiaj po kilku miesięcznym milczeniu zadzwonił do mnie dokładnie ten znajomy, dla którego szukałam we śnie prezentu w postaci książki. Ta zbieżność zdarzeń wydaje mi się nieprzypadkowa, we śnie byłam świadkiem jak trzęsie się ziemia i ogarniają świat potężne kataklizmy, a dzisiaj coś podobnego dzieje się w rzeczywistości. Oby skutki trzęsienia i tsunami w Japonii nie były tak tragiczne i nie rozprzestrzeniły na inne kraje.

wtorek, 8 marca 2011

Droga pełna przeszkód i nurkowanie

Sen z nocy 5/6 marca:
Jadę przez wąwóz autobusem, droga jest nierówna, pełna dziur, kamieni i wyrw. W pewnym momencie nie ma już dalej przejazdu i muszę wysiąść z autobusu, jedyna możliwość by przedostać się dalej to iść na własnych nogach. Przechodzę przez przeszkody typu powalone drzewa i głazy, których pełno jest na drodze. Czasami przeszkody są tak wielkie, że muszę się wspinać a potem z nich zeskakiwać. Idą obok mnie inne osoby. Dochodzę do stromego zbocza, wychylam się a tam w dół jest z 20 metrów. Inne osoby schodzą a raczej zsuwają się w dół na linach. Ja też muszę to zrobić, boję się, ktoś mi pomaga i dodaje otuchy (mój opiekun ?) Trzymam się mocno liny i schodzę ze zbocza, udaje mi się pokonać swój lęk i zejść na sam dół.

Sen z nocy 6/7 marca:
Wybieram się w podróż, gdzie będę musiała nurkować pod wodą. Udaję się do wsi i szukam ulicy Głębokiej. Pytam o tą ulicę mieszkańców jednego z domów. Okazuje się, że jestem blisko tej ulicy, ale najpierw muszę przejść przez mostek, który też jest ulicą i ma nazwę Lwia. Po przejściu przez mostek znajduję się już na właściwej ulicy Głębokiej, lecz aby dostać się do celu muszę przejść przez dom zupełnie obcych mi ludzi. Wchodzę do tego domu i widzę jak żyją, gospodyni krząta się w przedpokoju i nie zwraca na mnie nawet uwagi. Po przejściu przez dom wychodzę na duży plac pełen śniegu, okazuje się, że to zamarznięte jezioro, w którym jest otwór, co jakiś czas wypływają z tego otworu ludzie, niektórym jest bardzo trudno wydostać się na zewnątrz, gdyż jezioro wciąż zamarza. Obok mnie siedzi mężczyzna - mój opiekun, który tłumaczy mi, że będę musiała wejść do otworu i zanurkować. Nie boję się samego nurkowania, ale czuję się niepewnie co czeka mnie dalej. Czuję, że to coś zupełnie nowego nieznanego dla mnie, jestem ciekawa, ale też pełna obaw, czuję się jakbym miała wejść w zupełnie nowy nieznany mi świat. Okazuje się, że muszę jeszcze trochę poczekać na odpowiedni czas by zanurkować. Czekam cały dzień i muszę przenocować na śniegu. Opiekun mówi mi, że każdy będzie musiał przez to przejść, najpierw czekać w niepewności na swoją kolej, a potem zanurkować, członkowie mojej rodziny też, zastanawiam się czy dadzą sobie radę, trochę się o nich martwię. Niestety budzę się przed zanurkowaniem.

piątek, 4 marca 2011

Ptaki

Jestem w moim mieszkaniu z dzieciństwa. Między półkami znajduję małe ptaszki, które tam zimują. Wyglądają jak szpaki, mają czarne piórka z białym kropkami. Zabieram je do pudełka i przenoszę w bezpieczniejsze miejsce. Nie chcę, żeby się wybudziły, ale jeden ptaszek chce wyfrunąć. Próbuję go złapać, martwię się, że jeśli pofrunie to nie przeżyje, bo jeszcze jest zima.
Spoglądam przez okno i widzę ku mojemu zaskoczeniu tysiące latających ptaków, duże, małe, różnych gatunków. Niektóre z nich zatrzymują się na wysokości okna. Patrzę w oczy jednemu z ptaków, widzę w nich mądrość i jakby żal, mam wrażenie, że ten ptak próbuje mi powiedzieć tym spojrzeniem, że on wszystko rozumie tak jak ludzie. Ptaki, które zatrzymały się na wysokości mojego okna jakby szykują się do ataku, boję się, że przebiją szybę, ale nic takiego się nie dzieje, one odfruwają. Zbliżam się do okna, spoglądam w dół, (mieszkałam w bloku na ósmym piętrze) a tam widzę nie tysiące, ale już miliony latających ptaków w grupach w różnych kierunkach. Widok jest oszałamiający.

sobota, 26 lutego 2011

W środku UFO

Czasami mam sny, w których widzę UFO, ale po raz pierwszy przyśniło mi się, że jestem w środku takiego pojazdu. Sen zaczyna się tak:
Znajduję się w jakimś mieszkaniu, składa się z kilku różnych pokoi, w każdym przebywają inne zupełnie nieznane mi osoby, ja mieszkam w jednym z pokoi z mężczyzną. Nie znam w życiu realnym tego mężczyzny, ale we śnie jest mi on bliski. Do mieszkania wprowadzają się nowi lokatorzy i musimy opuścić nasz pokój przenosząc się do innego. Mężczyzna, z którym mieszkam jest zawiedziony, nawet jest trochę o to zły, więc próbuję go uspokoić. Zaczynam gładzić powoli dłońmi jego ciało, ale nie ma w tym podtekstu erotycznego, jedynie czułość. Mężczyzna poddaje się temu i uspokaja. Wtedy zauważam, że znajduję się w środku UFO o kształcie spodka. Jakiś głos mówi, że musimy wreszcie wystartować. Patrzę przez okna statku i uświadamiam sobie, że jestem w jakimś kraju na północy Europy, prawdopodobnie w Norwegii. Na zewnątrz zaczyna robić się ciemno, jednak wieczór nie zapada powoli, ale nagle robi się ciemno jakby ktoś zgasił słońce i zapalił gwiazdy na niebie. Spodek zaczyna się unosić nad ziemią, jestem podekscytowana, ciekawa podróży, a potem ... budzę się.

czwartek, 24 lutego 2011

Tunele

Ostatnio coraz częściej mam niepokojące mnie sny, w których znajduję się w miejscach gdzie albo jest wojna albo kataklizmy niszczą planetę. Nie widzę w tych symbolach przełożenia do mojego osobistego życia. Wszystko w realnym życiu jest dobrze i czuję spokój wewnętrzny, ale w snach uczestniczę w czymś co mam wrażenie jest poza mną i ma szersze znaczenie. Oto mój ostatni sen o wojnie:
Podróżuję autokarem przez autostradę w nieznanym mi kierunku, nagle na drodze pojawiają się ludzie w kamizelkach bezpieczeństwa. Myślę sobie, że prawdopodobnie wydarzył się jakiś poważny wypadek, autokar zwalnia i moim oczom ukazuje się olbrzymi tunel szerokości autostrady prowadzący pod ziemię. Osoby w kamizelkach tłumaczą, że tunel został wybudowany, aby przedostać się dalej, gdyż w tym rejonie jest wojna i nad tunelem trwają walki. Takich tuneli jest więcej, to nowy sposób na to, by ludzie mogli normalnie przejeżdżać przez rejony objęte wojną. Jednak by się przedostać na dalszą część drogi trzeba wejść do łodzi i z innymi osobami przepłynąć tunelem. W tunelu jest bardzo ciemno. Siedzę na przodzie łodzi i widzę ściśniętych w łodzi ludzi oraz otaczający ich dym, którego jest coraz więcej. Człowiek sterujący łodzią tłumaczy mi, że ten dym przedostaje się znad tunelu gdzie trwają teraz ciężkie walki. Na końcu tunelu wszyscy wysiadają, jest tam młoda dziewczyna, która płacze, gdyż nie zabrano jej do łodzi i ona tak bardzo się bała będąc tam sama. Bała się, że przyjdą żołnierze i zrobią jej krzywdę. Przez olbrzymie okna widzę ich w oddali. Wychodzę z tunelu ostrożnie by mnie nie zauważyli. Dziewczyna idzie ze mną.

wtorek, 22 lutego 2011

Samospełniająca się przepowiednia

W moim śnie zbliża się koniec świata. Wszyscy ludzie znają datę, kiedy to nastąpi. Jestem w księgarni i wiem, że właśnie nadchodzi ta chwila. Ludzie wykupili prawie wszystkie książki, a ja potrzebuję prezent dla mojego znajomego. Chcę mu kupić książkę z poezją. Znajduję tylko jedną książeczkę miniaturową. Wychodzę z księgarni i wtedy zaczyna się koniec świata. Ziemia się trzęsie, szaleją huragany i trąby powietrzne, budynki zaczynają się walić, ludzie uciekają w panice. Najgorsze jest to, że nie można tego zatrzymać, ludzie tak mocno uwierzyli w datę końca świata, że ich myśli zaczęły się materializować. To jak samospełniająca się przepowiednia. Oto jestem świadkiem tego w jaki sposób myśli ludzi tworzą rzeczywistość. Strach i przerażenie ludzi wokół tylko podsyca kataklizmy. Uciekam do bloku, w którym mieszkałam w dzieciństwie, chcę się dostać do mojego mieszkania, ale blok zaczyna się walić, jestem w środku, konstrukcja betonowa się rozpada, trzymam się belki i wiszę nad przepaścią. Pojawiają się koło mnie ratownicy, którzy próbują mnie wydostać stamtąd. Budzę się.

wtorek, 15 lutego 2011

Dom gwałciciela

Stoję przed nieznanym mi domem. Chcę się dostać do środka, ale bramka jest zamknięta a przez ogrodzenie poprowadzone są druty pod napięciem elektrycznym. Mimo tego próbuję się jakoś przedostać do środka. Nagle staje przede mną mężczyzna w wojskowym mundurze z pistoletem wycelowanym we mnie. Każe mi stamtąd odejść, bo inaczej mnie zabije. 
Następna scena. Jestem w środku domu, do którego próbowałam wcześniej się dostać. Goni mnie mężczyzna, który chce mnie zgwałcić. Wiem, że ten mężczyzna próbował też zgwałcić moją Mamę. Wszędzie wokół jest bałagan i pełno starych gratów. Chcę podpalić dom. Biorę kawałek jakiegoś przedmiotu i próbuję podpalić go zapalniczką, ale nie mogę, płomień gaśnie. W głowie coś mi mówi, że duch matki goniącego mnie mężczyzny nie dopuści do tego bym podpaliła dom i to ona gasi płomień. Szukam wyjścia z domu, widzę okno, rozbijam nogą szybę i wyskakuję.
Kolejna scena. Siedzę w łodzi z grupą ludzi, to jakaś wycieczka. Na brzegu stoi mężczyzna, który chciał mnie zgwałcić i pyta o mnie. Ukrywam się między osobami na łodzi. Boję się. Starszy pan przewodnik wycieczki woła do mężczyzny, że nie ma na łodzi takiej osoby. W śnie jestem blondynką o kręconych włosach. Widzę jak mężczyzna na brzegu topi w wodzie trumnę z ciałem kobiety podobnej do mnie ze snu, ciało jest spalone i mężczyzna myśli, że to moje ciało. 
Odpływam łodzią.
 

środa, 2 lutego 2011

Cyklon

Słysząc o zbliżającym się do Australii ogromnym cyklonie Yasi przypomniał mi się mój sen sprzed trzech miesięcy, który opisywałam na forum Nautilusa i poniżej przytoczę treść tamtego posta:
Miałam tej nocy bardzo realistyczny sen. Wiał bardzo silny wiatr, tak mocny, że zrywał dachy i unosił domy. Próbowałam się gdzieś ukryć przed nim. Wiedziałam, że muszę znaleźć dom podpiwniczony, bo tylko chowając się w piwnicy udałoby mi się przetrwać. Szukając odpowiedniego miejsca ukrycia byłam nawet przewożona amfibią, gdyż woda zalewała drogi. Znalazłam wreszcie dom z piwnicą, czułam jak cały drży pod wpływem wiatru, widziałam jak wyrywa okna i drzwi. Myślę, że to był olbrzymi cyklon, gdyż w pewnym momencie wszystko ucichło i wtedy przyszło mi do głowy, że znaleźliśmy się w oku cyklonu i zaraz zacznie się znowu wichura. Ciekawe jest to, że wszystko działo się w zupełnie obcej mi miejscowości. Nawet mam odczucie, że to nie było w Polsce.
Mimo poczucia realizmu mam nadzieję, że nie był to sen proroczy, choć nie umiem go połączyć z moim aktualnymi przeżyciami.


Szczegóły snu pamiętam dokładnie do dziś. Pamiętam to poczucie realności, że oto znalazłam się w nieznanym mi otoczeniu, gdzie szaleje z całą mocą huragan, a jedynym dla mnie ratunkiem jest znalezienie jakiegoś pewnego schronienia. To było okropne widzieć przerażenie ludzi i słyszeć przejmujące wycie wiatru. Człowiek jest bezsilny wobec takiego żywiołu. Oby nadchodzący cyklon Yasi nie okazał się aż tak groźny jak się przewiduje.

wtorek, 1 lutego 2011

Pamięć snów

Wszyscy mamy sny. Kiedyś wydawało mi się to takie oczywiste i naturalne, aż do czasu, gdy poznałam mojego męża. Mój mąż twierdzi, że snów nie ma, gdyż nie pamięta ani jednego i zawsze tak z nim było. Mnie osobę zafascynowaną snami zaskoczyło to bardzo i zaczęłam drążyć temat. Poczytałam trochę opracowań i okazuje się, że sny ma każdy z nas tylko niestety z jakiejś przyczyny niektórzy mogą tych snów nie pamiętać. W niedługim czasie okazało się, że rzeczywiście mój mąż nie jest ewenementem i miewa sny jak wszyscy. Którejś nocy obudził mnie jego głos, mówił przez sen, a ja podłapałam to i zaczęłam z nim rozmowę. Z tego co mówił wywnioskowałam, że właśnie śni o pracy i próbuje się uporać z jakimś problemem. Rano oczywiście niczego nie pamiętał. Zaczęłam polecać mu różne ćwiczenia pomagające w zapamiętywaniu snów. Nic z tego. Było niechętny, twierdził nawet, że jest mu dobrze tak jak jest, a nawet boi się tego jakby się czuł gdyby zaczął zapamiętywać swoje sny, a one mogłyby okazać się koszmarami.  Po tych wszystkich rozmowach z nim doszłam do wniosku, że prawdopodobnie w dzieciństwie mój mąż miał jakieś przerażające sny, które tak mocno wpłynęły na jego psychikę, że przez całe swoje życie wypiera pamięć snów ze swojego umysłu. Z jednej strony śpi dzięki temu spokojnie i nigdy nie widziałam by budził się ze snu gwałtownie z poczuciem strachu czy niepokoju. Z drugiej strony traci tak wiele nie pamiętając tych wszystkich niesamowitych przeżyć, niejednokrotnie przepięknych, jakie serwuje nam śniący umysł.

Oboje z mężem często porozumiewamy się telepatycznie, dzwonimy do siebie w tym samym czasie, zaczynamy mówić to samo w tym samym momencie, odgadujemy swoje myśli i pragnienia ... Nawet ostatnio robiliśmy wspólnie ćwiczenie telepatyczne i udało mi się rozpoznać przedmiot, o którym myślał mój mąż. Kilka dni temu miałam sen o tym, że spotkaliśmy się w naszych snach, mówiłam mu jak pięknie jest śnić pamiętając o treści snu po przebudzeniu, potwierdził to, czuł się bardzo dobrze w swoim śnie i powiedział, że będzie się starał. Niestety rano jak zwykle niczego nie pamiętał i nawet nie mogę skonfrontować czy w naszych snach rzeczywiście się spotkaliśmy. Szkoda, bo mogłoby to być fascynujące dla nas obojga doświadczenie.

niedziela, 30 stycznia 2011

Wyładowania elektryczne niszczące roślinność

We śnie jestem w domu mojej Babci z moją rodziną. Z oddali zbliża się coś groźnego.To jakby wyładowania elektryczne, które przeskakują z jednej rośliny na drugą niszcząc je doszczętnie. Widzę jak to coś zbliża się do domu mojej Babci. Widzę jak rośliny zostają spalone w przeciągu kilku sekund, a te "pioruny" przeskakują dalej na kolejne rośliny. Mijają dom Babci, z którym nic się nie dzieje, ale przez okno widzę studnię, w której woda zaczyna bulgotać i wyglądem przypomina rozgrzaną do czerwoności lawę. Uświadamiam sobie, że wszystko pod ziemią jest tak rozgrzane, że nawet woda się gotuje. 
Babcia w tym czasie pierze w pralce pranie i krzyczę do niej, żeby ją szybko wyłączyła, bo woda, którą pralka pobiera jest tak gorąca, że ją rozsadzi. Poza tym te przeskoki elektryczności mogą dostać się do pralki i może się od niej zapalić dom. Nie możemy wyłączyć normalnie pralki przyciskiem i dopiero pomaga wyrywanie kabla z gniazdka. 
Patrzę na góry i widzę w oddali jak ludzie karczują las by wyładowania elektryczne nie przeskakiwały dalej i nie niszczyły roślinności. Nie wiem czy im się udaje.

Wiem, że ten sen przed czymś mnie ostrzega. Sny, w których pojawiał się dotychczas dom mojej Babci i naturalne katastrofy z nim związane zapowiadały jakieś nieszczęście lub konflikty. Tak było ze snem o trzęsieniu ziemi, w którym ucierpiał dom Babci, powtarzał się kilkakrotnie, a potem umarł mój Dziadek. Po jego śmierci w snach widziałam dom zalewany przez powódź. Moja Babcia nie potrafiła sobie wtedy poradzić ze śmiercią Dziadka, miała żal do Cioci, z którą mieszka i ją winiła za śmierć Dziadka, przez to dochodziło do częstych kłótni między nimi. Ostatnio wszystko się uspokoiło, jakby czas zabliźnił rany. Dom Babci też mi się nie śnił aż do teraz. Mam nadzieję, że mojej Babci nic nie grozi. Ostatecznie w tym śnie dom nie ucierpiał, a "pioruny" ze snu powędrowały dalej.

niedziela, 2 stycznia 2011

Światło, wypadek i piesek

Pierwszy sen "Światło"
Jestem w kościele i ogarnia mnie światło. Widzę modlącego się księdza, oddającego hołd temu światłu. To światło rozprzestrzenia się. Jest wszędzie. Wypełnia mnie. Daje bezpieczeństwo, spokój, poczucie miłości. To światło od Boga.

Drugi sen "Wypadek"
Znajduję się w autobusie. Jestem tam w roli obserwatora, to wycieczka, w której nie uczestniczę, ale znalazłam się w autobusie, żeby zobaczyć co się wydarzy. W autobusie są pasy bezpieczeństwa, myślę sobie, że to rzadkość i cieszę się, że mogę się w nie zapiąć. Siedzę w tyle, autobus jest pełen ludzi. Wiem, że zaraz coś się wydarzy i czekam na to z ogarniającym mnie strachem. Autobus niebezpiecznie przechyla się na prawą stronę jakby miał się przewrócić, ale nic się takiego nie dzieję. W pewnym momencie przychodzi mi na myśl, że teraz to się stanie. Autobus gwałtownie hamuje, przytrzymują mnie zapięte pasy. Słyszę przeraźliwy krzyk człowieka, ale nie wewnątrz, ale na zewnątrz autobusu, który uderzył w kogoś. W środku autobusu nikomu nic się nie stało, ale autobus w kogoś uderzył z ogromną siłą. Czy ten człowiek przeżył ? Tego nie wiem.

Trzeci sen "Piesek"
Znajduję się w mieście nad rzeką, chodzę wokół domu z wysokimi kolumnami w stylu greckim. Ten budynek jest bardzo stary. Jakaś osoba - głos mówi mi, że ten dom nie znajdował się nad rzeką, ale ja jej pokazuję, że rzeka tam jest, jej wąski nurt widać w dole. Chodzę wokół budynku i czegoś szukam. Wreszcie znajduję małego pieska. Trzymam go na rękach, jest zziębnięty. Szukam dla niego schronienia. Znajduję się na jakimś placu, jest tam wejście do kamienicy, gdzie wchodzę i rozmawiam z mężczyzną, zgadza się, abym zostawiła mu psa, będzie miał swoje legowisko w korytarzu mieszkania. Wracam za jakiś czas w to samo miejsce, widzę jak ten mężczyzna wychodzi z tym psem, który wygląda teraz jak pół dziecko pół pies. Jego wyjątkowość sprawia, że mężczyzna może chronić zwierzęta, gdyż ludzie widząc pieska uświadamiają sobie, że my ludzie i zwierzęta mamy podobną naturę, żyjemy na tym samym świecie, czujemy i przeżywamy wszystko tak samo. Mężczyzna ma duże możliwości, aby zmieniać świat, ludzie wspierają go finansowo, nawet osobom z gruntu złym miękną serca i zdobywają się na gest pomocy. I to za sprawą jednego małego pieska, który wygląda jak połączenie dziecka z psem, a ten jego wygląd nie przeraża, lecz uzmysławia jedność wszystkich istot na świecie.

Wszystkie przedstawione sny przyśniły mi się minionej nocy w kolejności, w której je opisałam.