W ciągu ostatniego tygodnia miałam dużo snów bardzo przyziemnych dotyczących głównie mojej pracy, których nawet tutaj nie opisywałam, ale od soboty coś się zmieniło i czuję, że przyszedł czas na sny bardziej duchowe, ale też bardziej zagadkowe.
Ostatnio przed snem modlę się do Boga prosząc Go aby w śnie odpowiedział mi na nurtujące mnie pytania. W miniony weekend miałam sen, w którym chyba pierwszy raz tak wyraźnie usłyszałam Jego głos. Sen zaczyna się od uczucia wibracji w całym ciele, przeszywają mnie dziwne dreszcze, mam wrażenie, że zaraz opuszczę moje ciało i moja dusza wyjdzie z ciała. W tym dziwnym stanie gdy już moja dusza się uwalnia postanawiam zadać pytanie do Boga o sprawę dla mnie bardzo istotną jaką jest zajście w ciążę, gdyż z mężem od dłuższego czasu staramy się bezskutecznie o dzidziusia. Słyszę donośny męski głos wypowiadający jedno słowo w języku angielskim "TWO".
Zastanawiam się nad znaczeniem tego słowa, two oznacza dwa, dwoje, dwójka, czy Bóg chciał mi powiedzieć, że będę w ciąży dwa razy ? czy może, że urodzę bliźniaki ? Intrygujący sen, który dał mi przede wszystkim nadzieję, że będzie dobrze.
Minionej nocy miałam kolejny sen, w którym tym razem Bóg powiedział do mnie więcej, ale na zupełnie inny temat dotyczący tajemnicy śmierci. Znalazłam się w tym śnie w jaskini. Ciekawe jest to, że w podobnej jaskini spotkałam się w śnie z moim Dziadkiem po jego śmierci, gdzie powiedział mi jak mu jest dobrze po tamtej stronie i prosił, aby Babcia tak bardzo nie rozpaczała, bo to nie daje mu odejść w spokoju. Czuł się jakby niósł jej ciężar płaczu i przygnębienia na swoich plecach. W moim śnie był taki jak go pamiętam z przed choroby, zdrowy i radosny, a na końcu rozmowy myślałam, że zniknął, ale nie on stał się małym szczęśliwym chłopczykiem...
Wracając do snu z minionej nocy wiedziałam, że w tym śnie znajduję się w miejscu przejścia na tamtą stronę między ziemią a niebem. Nie widziałam Boga, ale prowadziłam z nim dialog mentalny na zasadzie wymiany myśli. Bóg powiedział mi, że umierając będę musiała zapomnieć o całym moim dotychczasowym życiu, o moich bliskich, pozbyć się swojego ego i moja pamięć zostanie skasowana. Bałam się tego, gdyż wydawało mi się, że wtedy przestanę istnieć, ale Bóg mnie przekonywał, że tak się nie stanie i bym mu zaufała. Pokazał mi coś na środku jaskini czego teraz nie potrafię opisać gdyż chyba mój umysł tego nie potrafi zrozumieć i nie może ogarnąć. To było coś co dotyczyło wiedzy i do czego jakby się podłączyłam i wtedy uzmysłowiłam sobie, że pomimo pozbycia się wspomnień minionego życia będę wiedzieć więcej i moja pamięć nie ma żadnego znaczenia.
wtorek, 29 marca 2011
piątek, 18 marca 2011
Spotkanie na placu
Na początku snu znajduję się w mieszkaniu, jest przestronne, jasne, ładnie urządzone. Mieszkam tam. Są w mieszkaniu też inne osoby - moi znajomi. Ktoś ma jeszcze przyjść, ktoś nieproszony i jest jakimś zagrożeniem dla mnie, moja koleżanka ze studiów wspiera mnie w tym by go nie wpuszczać i zasuwa w przedpokoju olbrzymie drewniane rolety, które zasłaniają pokoje.
W dalszej części snu jestem na zewnątrz mieszkania i idę na spotkanie. Jestem ubrana w obcisłą sukienkę w kolorze białym, w której czuję się niezwykle piękna. Na małym placu czekają na mnie osoby, które odegrały w moim życiu jakąś ważną rolę, jest tam mój Tata, który wita mnie radośnie. Plac jest pełen ludzi, których znam, ale część z nich nie pokazuje swojej twarzy, mają założone na sobie kartony tak, że przykrywają całe ciało, w kartonach jest tylko wycięte miejsce na oczy i usta, na kartonach są umieszczone reklamy np. papierosów. Ja doskonale wiem kto ukrywa się pod kartonami. Na placu są osoby, które odegrały w moim życiu jakąś rolę, ale niekoniecznie dobrą, zauważam mojego eks, który zdradził i oszukał mnie, jest z kobietą i ma na sobie karton, pod którym próbuje się ukrywać. Nie czuję do niego złości, tylko żal, wyczuwam, że mi zazdrości tego jak jestem szczęśliwą, spełnioną kobietą i bardzo źle mu z tym, że musi się ukrywać.
Tata pokazuje mi młodego mężczyznę i pyta z uśmiechem czy go poznaję, skaczę, żeby go dostrzec w tłumie i mu się przyglądnąć. Nie poznaję go, mężczyzna nosi okulary i uśmiecha się do mnie, czuję od niego bijącą sympatię, ale nie mam pojęcia kim jest ten człowiek.
W dalszej części snu jestem na zewnątrz mieszkania i idę na spotkanie. Jestem ubrana w obcisłą sukienkę w kolorze białym, w której czuję się niezwykle piękna. Na małym placu czekają na mnie osoby, które odegrały w moim życiu jakąś ważną rolę, jest tam mój Tata, który wita mnie radośnie. Plac jest pełen ludzi, których znam, ale część z nich nie pokazuje swojej twarzy, mają założone na sobie kartony tak, że przykrywają całe ciało, w kartonach jest tylko wycięte miejsce na oczy i usta, na kartonach są umieszczone reklamy np. papierosów. Ja doskonale wiem kto ukrywa się pod kartonami. Na placu są osoby, które odegrały w moim życiu jakąś rolę, ale niekoniecznie dobrą, zauważam mojego eks, który zdradził i oszukał mnie, jest z kobietą i ma na sobie karton, pod którym próbuje się ukrywać. Nie czuję do niego złości, tylko żal, wyczuwam, że mi zazdrości tego jak jestem szczęśliwą, spełnioną kobietą i bardzo źle mu z tym, że musi się ukrywać.
Tata pokazuje mi młodego mężczyznę i pyta z uśmiechem czy go poznaję, skaczę, żeby go dostrzec w tłumie i mu się przyglądnąć. Nie poznaję go, mężczyzna nosi okulary i uśmiecha się do mnie, czuję od niego bijącą sympatię, ale nie mam pojęcia kim jest ten człowiek.
wtorek, 15 marca 2011
Ukrywanie prawdy
Od kilku dni pojawia się w moich snach nowy motyw dotyczący ukrywania prawdy.
Sen z nocy 12/13 marca:
Jestem w obcym mi kraju i chcę skorzystać z publicznej toalety. Wchodzę do budynku, gdzie znajduje się mnóstwo toalet i jest tam sporo ludzi. Szukam wolnej toalety, w środku jest brudno, drzwi się nie domykają. Rozglądam się po wnętrzu toalety i uświadamiam sobie, że to była kiedyś cela więzienna. Cały budynek był więzieniem i został przerobiony na toalety. Cele są maleńkie, okienka podłużne bez szyb, oglądam przez nie okolice gdzie nie ma żadnych innych domów tylko pola i las. Ściany nie mają wcale tynku, widać gołe cegły. W toalecie - celi jest przeraźliwie duszno, nie można tam wytrzymać, myślę sobie jak więźniowie tam mogli przebywać cały czas, odnoszę wrażenie, że to było więzienie, o którym nikt nie wiedział i panowały tam spartańskie warunki, aby to ukryć przerobiono je potem na publiczne toalety.
Sen z nocy 14/15 marca:
Spotykam się w jakiejś piwnicy z moim dawnym partnerem. Mówi mi, że ma dla mnie propozycję lukratywnego biznesu. Pokazuje mi jakiś przedmiot sięgający mu do ramion, wygląda jakby był zrobiony w wikliny. Tłumaczy mi, że biznes dotyczy sprzedaży tego przedmiotu, który z zewnątrz wykonany jest z bardzo drogiego drzewa sprowadzanego z zagranicy, wyglądem przypomina bambus, a środek tego przedmiotu skonstruowany jest ze zwykłego najtańszego polskiego drzewa. Znajomy przy mnie rozbiera ten przedmiot i pokazuje jak to wygląda, świadomie oszukuje ludzi i chce na tym zbić interes. Nie podoba mi się ta propozycja. Sięgam do kieszeni kurtki i znajduję tam kartkę z tytułami czterech filmów. To filmy, które we śnie oglądałam kiedyś ze znajomym. W rzeczywistości tak nie było, gdyż pamiętam tytuł jednego z tych filmów i na pewno z nim nie oglądałam. To film "Labirynt fauna".
Wychodzę z piwnicy na ulicę i znajduję się nagle w środku zamieszek. Ludzie rzucają w jednym kierunku czym popadnie. Dzieje się to na placu w centrum miasta, w którym mieszkam. W środku tego tłumu stoi mój samochód i próbujemy się z mężem do niego dostać, ale nie możemy przebić się przez tłum i boimy się, że od kogoś jeszcze oberwiemy czymś. Jedynym wyjściem jest unieść się do góry, oboje z mężem zaczynamy się unosić nad ziemię jak balony z helem. Czuję lekkość, widzimy kulę ziemską z góry, ale jesteśmy już tak wysoko gdzie nie ma aż tak dużo powietrza i zaczynamy tracić wysokość, jakby hel w nas się rozprężał i spadamy, ale potem po osiągnięciu odpowiedniego pułapu znowu swobodnie unosimy się nad ziemią.
Sen z nocy 12/13 marca:
Jestem w obcym mi kraju i chcę skorzystać z publicznej toalety. Wchodzę do budynku, gdzie znajduje się mnóstwo toalet i jest tam sporo ludzi. Szukam wolnej toalety, w środku jest brudno, drzwi się nie domykają. Rozglądam się po wnętrzu toalety i uświadamiam sobie, że to była kiedyś cela więzienna. Cały budynek był więzieniem i został przerobiony na toalety. Cele są maleńkie, okienka podłużne bez szyb, oglądam przez nie okolice gdzie nie ma żadnych innych domów tylko pola i las. Ściany nie mają wcale tynku, widać gołe cegły. W toalecie - celi jest przeraźliwie duszno, nie można tam wytrzymać, myślę sobie jak więźniowie tam mogli przebywać cały czas, odnoszę wrażenie, że to było więzienie, o którym nikt nie wiedział i panowały tam spartańskie warunki, aby to ukryć przerobiono je potem na publiczne toalety.
Sen z nocy 14/15 marca:
Spotykam się w jakiejś piwnicy z moim dawnym partnerem. Mówi mi, że ma dla mnie propozycję lukratywnego biznesu. Pokazuje mi jakiś przedmiot sięgający mu do ramion, wygląda jakby był zrobiony w wikliny. Tłumaczy mi, że biznes dotyczy sprzedaży tego przedmiotu, który z zewnątrz wykonany jest z bardzo drogiego drzewa sprowadzanego z zagranicy, wyglądem przypomina bambus, a środek tego przedmiotu skonstruowany jest ze zwykłego najtańszego polskiego drzewa. Znajomy przy mnie rozbiera ten przedmiot i pokazuje jak to wygląda, świadomie oszukuje ludzi i chce na tym zbić interes. Nie podoba mi się ta propozycja. Sięgam do kieszeni kurtki i znajduję tam kartkę z tytułami czterech filmów. To filmy, które we śnie oglądałam kiedyś ze znajomym. W rzeczywistości tak nie było, gdyż pamiętam tytuł jednego z tych filmów i na pewno z nim nie oglądałam. To film "Labirynt fauna".
Wychodzę z piwnicy na ulicę i znajduję się nagle w środku zamieszek. Ludzie rzucają w jednym kierunku czym popadnie. Dzieje się to na placu w centrum miasta, w którym mieszkam. W środku tego tłumu stoi mój samochód i próbujemy się z mężem do niego dostać, ale nie możemy przebić się przez tłum i boimy się, że od kogoś jeszcze oberwiemy czymś. Jedynym wyjściem jest unieść się do góry, oboje z mężem zaczynamy się unosić nad ziemię jak balony z helem. Czuję lekkość, widzimy kulę ziemską z góry, ale jesteśmy już tak wysoko gdzie nie ma aż tak dużo powietrza i zaczynamy tracić wysokość, jakby hel w nas się rozprężał i spadamy, ale potem po osiągnięciu odpowiedniego pułapu znowu swobodnie unosimy się nad ziemią.
piątek, 11 marca 2011
Tsunami w Japonii
Chciałabym się podzielić z Wami jednym z moich ostatnich snów, którego nie opisałam na blogu ze względu na to, że wydał mi się mało czytelny i nieistotny, a jego znaczenie nabrało sensu dopiero dzisiaj.
Od pewnego czasu często śniła mi się woda i łódź, którą płynę, niektóre z tych snów zamieściłam na blogu, jeden z nich był podobny, a zaczynał się tak:
Widzę z lotu ptaka jedno z miast Japonii, z dachów wieżowców na olbrzymich kolorowych szarfach zjeżdżają Japończycy, przypomina mi to trochę występy rozpoczynające igrzyska sportowe. Wpatruje się w to co robią i nie mogę uwierzyć jak to możliwe, to takie nierealne nawet w śnie widzieć wysokie wieżowce pomiędzy którymi rozpostarto ogromne płachty materiałów, na których ślizgają się ludzie. Potem przenoszę się do łodzi, w której płynę z innymi osobami, wszędzie wokół jest woda, mijam inną łódź, w której są kobiety, jedna z nich to Japonka, rozmawiamy po angielsku, próbuje coś mi wytłumaczyć, ale nie wiem do końca o co jej chodzi, pamiętam tylko znaczenie jej słów, aby trzymać się razem i że ludzie na łodziach muszą się teraz wspierać.
Niesamowite jest to, że nie tylko ja, ale też Gastria oraz pb-dial mieli w tym samym czasie sny o podobnej symbolice, w których pojawiała się woda, ucieczka, strach. Mieliście rację, że to było ostrzeżenie przed czymś na większą skalę.
Jest jeszcze coś. 22 lutego na blogu opisywałam sen o końcu świata. Ciekawe jest to, że właśnie dzisiaj po kilku miesięcznym milczeniu zadzwonił do mnie dokładnie ten znajomy, dla którego szukałam we śnie prezentu w postaci książki. Ta zbieżność zdarzeń wydaje mi się nieprzypadkowa, we śnie byłam świadkiem jak trzęsie się ziemia i ogarniają świat potężne kataklizmy, a dzisiaj coś podobnego dzieje się w rzeczywistości. Oby skutki trzęsienia i tsunami w Japonii nie były tak tragiczne i nie rozprzestrzeniły na inne kraje.
Od pewnego czasu często śniła mi się woda i łódź, którą płynę, niektóre z tych snów zamieściłam na blogu, jeden z nich był podobny, a zaczynał się tak:
Widzę z lotu ptaka jedno z miast Japonii, z dachów wieżowców na olbrzymich kolorowych szarfach zjeżdżają Japończycy, przypomina mi to trochę występy rozpoczynające igrzyska sportowe. Wpatruje się w to co robią i nie mogę uwierzyć jak to możliwe, to takie nierealne nawet w śnie widzieć wysokie wieżowce pomiędzy którymi rozpostarto ogromne płachty materiałów, na których ślizgają się ludzie. Potem przenoszę się do łodzi, w której płynę z innymi osobami, wszędzie wokół jest woda, mijam inną łódź, w której są kobiety, jedna z nich to Japonka, rozmawiamy po angielsku, próbuje coś mi wytłumaczyć, ale nie wiem do końca o co jej chodzi, pamiętam tylko znaczenie jej słów, aby trzymać się razem i że ludzie na łodziach muszą się teraz wspierać.
Niesamowite jest to, że nie tylko ja, ale też Gastria oraz pb-dial mieli w tym samym czasie sny o podobnej symbolice, w których pojawiała się woda, ucieczka, strach. Mieliście rację, że to było ostrzeżenie przed czymś na większą skalę.
Jest jeszcze coś. 22 lutego na blogu opisywałam sen o końcu świata. Ciekawe jest to, że właśnie dzisiaj po kilku miesięcznym milczeniu zadzwonił do mnie dokładnie ten znajomy, dla którego szukałam we śnie prezentu w postaci książki. Ta zbieżność zdarzeń wydaje mi się nieprzypadkowa, we śnie byłam świadkiem jak trzęsie się ziemia i ogarniają świat potężne kataklizmy, a dzisiaj coś podobnego dzieje się w rzeczywistości. Oby skutki trzęsienia i tsunami w Japonii nie były tak tragiczne i nie rozprzestrzeniły na inne kraje.
wtorek, 8 marca 2011
Droga pełna przeszkód i nurkowanie
Sen z nocy 5/6 marca:
Jadę przez wąwóz autobusem, droga jest nierówna, pełna dziur, kamieni i wyrw. W pewnym momencie nie ma już dalej przejazdu i muszę wysiąść z autobusu, jedyna możliwość by przedostać się dalej to iść na własnych nogach. Przechodzę przez przeszkody typu powalone drzewa i głazy, których pełno jest na drodze. Czasami przeszkody są tak wielkie, że muszę się wspinać a potem z nich zeskakiwać. Idą obok mnie inne osoby. Dochodzę do stromego zbocza, wychylam się a tam w dół jest z 20 metrów. Inne osoby schodzą a raczej zsuwają się w dół na linach. Ja też muszę to zrobić, boję się, ktoś mi pomaga i dodaje otuchy (mój opiekun ?) Trzymam się mocno liny i schodzę ze zbocza, udaje mi się pokonać swój lęk i zejść na sam dół.
Sen z nocy 6/7 marca:
Wybieram się w podróż, gdzie będę musiała nurkować pod wodą. Udaję się do wsi i szukam ulicy Głębokiej. Pytam o tą ulicę mieszkańców jednego z domów. Okazuje się, że jestem blisko tej ulicy, ale najpierw muszę przejść przez mostek, który też jest ulicą i ma nazwę Lwia. Po przejściu przez mostek znajduję się już na właściwej ulicy Głębokiej, lecz aby dostać się do celu muszę przejść przez dom zupełnie obcych mi ludzi. Wchodzę do tego domu i widzę jak żyją, gospodyni krząta się w przedpokoju i nie zwraca na mnie nawet uwagi. Po przejściu przez dom wychodzę na duży plac pełen śniegu, okazuje się, że to zamarznięte jezioro, w którym jest otwór, co jakiś czas wypływają z tego otworu ludzie, niektórym jest bardzo trudno wydostać się na zewnątrz, gdyż jezioro wciąż zamarza. Obok mnie siedzi mężczyzna - mój opiekun, który tłumaczy mi, że będę musiała wejść do otworu i zanurkować. Nie boję się samego nurkowania, ale czuję się niepewnie co czeka mnie dalej. Czuję, że to coś zupełnie nowego nieznanego dla mnie, jestem ciekawa, ale też pełna obaw, czuję się jakbym miała wejść w zupełnie nowy nieznany mi świat. Okazuje się, że muszę jeszcze trochę poczekać na odpowiedni czas by zanurkować. Czekam cały dzień i muszę przenocować na śniegu. Opiekun mówi mi, że każdy będzie musiał przez to przejść, najpierw czekać w niepewności na swoją kolej, a potem zanurkować, członkowie mojej rodziny też, zastanawiam się czy dadzą sobie radę, trochę się o nich martwię. Niestety budzę się przed zanurkowaniem.
Jadę przez wąwóz autobusem, droga jest nierówna, pełna dziur, kamieni i wyrw. W pewnym momencie nie ma już dalej przejazdu i muszę wysiąść z autobusu, jedyna możliwość by przedostać się dalej to iść na własnych nogach. Przechodzę przez przeszkody typu powalone drzewa i głazy, których pełno jest na drodze. Czasami przeszkody są tak wielkie, że muszę się wspinać a potem z nich zeskakiwać. Idą obok mnie inne osoby. Dochodzę do stromego zbocza, wychylam się a tam w dół jest z 20 metrów. Inne osoby schodzą a raczej zsuwają się w dół na linach. Ja też muszę to zrobić, boję się, ktoś mi pomaga i dodaje otuchy (mój opiekun ?) Trzymam się mocno liny i schodzę ze zbocza, udaje mi się pokonać swój lęk i zejść na sam dół.
Sen z nocy 6/7 marca:
Wybieram się w podróż, gdzie będę musiała nurkować pod wodą. Udaję się do wsi i szukam ulicy Głębokiej. Pytam o tą ulicę mieszkańców jednego z domów. Okazuje się, że jestem blisko tej ulicy, ale najpierw muszę przejść przez mostek, który też jest ulicą i ma nazwę Lwia. Po przejściu przez mostek znajduję się już na właściwej ulicy Głębokiej, lecz aby dostać się do celu muszę przejść przez dom zupełnie obcych mi ludzi. Wchodzę do tego domu i widzę jak żyją, gospodyni krząta się w przedpokoju i nie zwraca na mnie nawet uwagi. Po przejściu przez dom wychodzę na duży plac pełen śniegu, okazuje się, że to zamarznięte jezioro, w którym jest otwór, co jakiś czas wypływają z tego otworu ludzie, niektórym jest bardzo trudno wydostać się na zewnątrz, gdyż jezioro wciąż zamarza. Obok mnie siedzi mężczyzna - mój opiekun, który tłumaczy mi, że będę musiała wejść do otworu i zanurkować. Nie boję się samego nurkowania, ale czuję się niepewnie co czeka mnie dalej. Czuję, że to coś zupełnie nowego nieznanego dla mnie, jestem ciekawa, ale też pełna obaw, czuję się jakbym miała wejść w zupełnie nowy nieznany mi świat. Okazuje się, że muszę jeszcze trochę poczekać na odpowiedni czas by zanurkować. Czekam cały dzień i muszę przenocować na śniegu. Opiekun mówi mi, że każdy będzie musiał przez to przejść, najpierw czekać w niepewności na swoją kolej, a potem zanurkować, członkowie mojej rodziny też, zastanawiam się czy dadzą sobie radę, trochę się o nich martwię. Niestety budzę się przed zanurkowaniem.
piątek, 4 marca 2011
Ptaki
Jestem w moim mieszkaniu z dzieciństwa. Między półkami znajduję małe ptaszki, które tam zimują. Wyglądają jak szpaki, mają czarne piórka z białym kropkami. Zabieram je do pudełka i przenoszę w bezpieczniejsze miejsce. Nie chcę, żeby się wybudziły, ale jeden ptaszek chce wyfrunąć. Próbuję go złapać, martwię się, że jeśli pofrunie to nie przeżyje, bo jeszcze jest zima.
Spoglądam przez okno i widzę ku mojemu zaskoczeniu tysiące latających ptaków, duże, małe, różnych gatunków. Niektóre z nich zatrzymują się na wysokości okna. Patrzę w oczy jednemu z ptaków, widzę w nich mądrość i jakby żal, mam wrażenie, że ten ptak próbuje mi powiedzieć tym spojrzeniem, że on wszystko rozumie tak jak ludzie. Ptaki, które zatrzymały się na wysokości mojego okna jakby szykują się do ataku, boję się, że przebiją szybę, ale nic takiego się nie dzieje, one odfruwają. Zbliżam się do okna, spoglądam w dół, (mieszkałam w bloku na ósmym piętrze) a tam widzę nie tysiące, ale już miliony latających ptaków w grupach w różnych kierunkach. Widok jest oszałamiający.
Spoglądam przez okno i widzę ku mojemu zaskoczeniu tysiące latających ptaków, duże, małe, różnych gatunków. Niektóre z nich zatrzymują się na wysokości okna. Patrzę w oczy jednemu z ptaków, widzę w nich mądrość i jakby żal, mam wrażenie, że ten ptak próbuje mi powiedzieć tym spojrzeniem, że on wszystko rozumie tak jak ludzie. Ptaki, które zatrzymały się na wysokości mojego okna jakby szykują się do ataku, boję się, że przebiją szybę, ale nic takiego się nie dzieje, one odfruwają. Zbliżam się do okna, spoglądam w dół, (mieszkałam w bloku na ósmym piętrze) a tam widzę nie tysiące, ale już miliony latających ptaków w grupach w różnych kierunkach. Widok jest oszałamiający.
Subskrybuj:
Posty (Atom)