Od kilku dni pojawia się w moich snach nowy motyw dotyczący ukrywania prawdy.
Sen z nocy 12/13 marca:
Jestem w obcym mi kraju i chcę skorzystać z publicznej toalety. Wchodzę do budynku, gdzie znajduje się mnóstwo toalet i jest tam sporo ludzi. Szukam wolnej toalety, w środku jest brudno, drzwi się nie domykają. Rozglądam się po wnętrzu toalety i uświadamiam sobie, że to była kiedyś cela więzienna. Cały budynek był więzieniem i został przerobiony na toalety. Cele są maleńkie, okienka podłużne bez szyb, oglądam przez nie okolice gdzie nie ma żadnych innych domów tylko pola i las. Ściany nie mają wcale tynku, widać gołe cegły. W toalecie - celi jest przeraźliwie duszno, nie można tam wytrzymać, myślę sobie jak więźniowie tam mogli przebywać cały czas, odnoszę wrażenie, że to było więzienie, o którym nikt nie wiedział i panowały tam spartańskie warunki, aby to ukryć przerobiono je potem na publiczne toalety.
Sen z nocy 14/15 marca:
Spotykam się w jakiejś piwnicy z moim dawnym partnerem. Mówi mi, że ma dla mnie propozycję lukratywnego biznesu. Pokazuje mi jakiś przedmiot sięgający mu do ramion, wygląda jakby był zrobiony w wikliny. Tłumaczy mi, że biznes dotyczy sprzedaży tego przedmiotu, który z zewnątrz wykonany jest z bardzo drogiego drzewa sprowadzanego z zagranicy, wyglądem przypomina bambus, a środek tego przedmiotu skonstruowany jest ze zwykłego najtańszego polskiego drzewa. Znajomy przy mnie rozbiera ten przedmiot i pokazuje jak to wygląda, świadomie oszukuje ludzi i chce na tym zbić interes. Nie podoba mi się ta propozycja. Sięgam do kieszeni kurtki i znajduję tam kartkę z tytułami czterech filmów. To filmy, które we śnie oglądałam kiedyś ze znajomym. W rzeczywistości tak nie było, gdyż pamiętam tytuł jednego z tych filmów i na pewno z nim nie oglądałam. To film "Labirynt fauna".
Wychodzę z piwnicy na ulicę i znajduję się nagle w środku zamieszek. Ludzie rzucają w jednym kierunku czym popadnie. Dzieje się to na placu w centrum miasta, w którym mieszkam. W środku tego tłumu stoi mój samochód i próbujemy się z mężem do niego dostać, ale nie możemy przebić się przez tłum i boimy się, że od kogoś jeszcze oberwiemy czymś. Jedynym wyjściem jest unieść się do góry, oboje z mężem zaczynamy się unosić nad ziemię jak balony z helem. Czuję lekkość, widzimy kulę ziemską z góry, ale jesteśmy już tak wysoko gdzie nie ma aż tak dużo powietrza i zaczynamy tracić wysokość, jakby hel w nas się rozprężał i spadamy, ale potem po osiągnięciu odpowiedniego pułapu znowu swobodnie unosimy się nad ziemią.
Mam cały czas wrażenie, że większość ludzi połyka właśnie gorzką pigułkę kłamstwa, wystarczy zobaczyć co się dzieje na świecie. Jak w filmie, w którym tej zaczarowanej krainie skonstruowanej na marzeniu dziecka grozi zagłada.
OdpowiedzUsuń